Ekspert: drony nigdy wcześniej nie były tak szeroko używane w walce; na Ukrainie debiutują też drony podwodne
Nigdy wcześniej drony nie były używane w walce na taką skalę i nie miały tak istotnego wpływu, jak podczas wojny na Ukrainie, po raz pierwszy widzimy też w użycie w wojnie dronów podwodnych i nawodnych - mówi PAP David Hambling, brytyjski ekspert ds. wojskowości zajmujący się dronami.
Hambling zwraca uwagę, że bezzałogowe statki powietrzne były już używane na dużą skalę w wojnie między Armenią i Azerbejdżanem w 2020 r. i miały kluczowy wpływ dla przebiegu tamtego konfliktu, ale po kilku miesiącach wojny na Ukrainie widać, że drony są teraz jeszcze istotniejsze. "Z pewnością skala, w jakiej używane są drony w tej wojnie jest większa niż w jakimkolwiek wcześniejszym konflikcie, a ich efekty widzimy na każdym poziomie pola walki" - mówi.
O ile w pierwszych tygodniach po rosyjskiej napaści główną uwagę skupiały używane przez Ukrainę tureckie Bayraktary, teraz głośno jest dronach produkcji irańskiej, zwłaszcza Shahed-136, których Rosja używa w czasie wzmożonych od października ataków na ukraińską infrastrukturę.
"Są to niskobudżetowe drony typu kamikaze, czyli amunicja krążąca, które wystrzeliwane są jednocześnie w dużych ilościach. Nie jest to szczególnie zaawansowana broń, nie są szybkie, nie mają technologii utrudniającej wykrywanie, ale są wystarczająco dobre, żeby przynieść efekt, jeśli się wiele ich wystrzeli. Idea jest taka, że choć większość z nich zostanie strącona - Ukraińcy mówią, że zestrzeliwują ponad 80 proc. z nich - to wystarczająco dużo się przebije, żeby dokonać znaczących zniszczeń" - wyjaśnia ekspert.
Jak wskazuje, rozległe przerwy w dostawach prądu na Ukrainie, które są efektem uderzeń w ukraińską infrastrukturę energetyczną, są właśnie tego dowodem. Wyjaśnia, że tego typu drony pełnią rolę komplementarną w stosunku do pocisków manewrujących, których Rosjanie również używają do ataków. Pociski manewrujące mają głowice rzędu 500 kg i są wykorzystywane do uderzeń w duże obiekty, natomiast zaletą dronów takich jak Shahed-136, wyposażonych w głowice o wadze 20-40 kg, jest to, że jest ich wiele i można ich użyć do uderzeń w mniejsze obiekty, nie w całe elektrownie, ale nawet w poszczególne podstacje, co z punktu widzenia celu jakim jest przerwanie dostaw prądu również jest skuteczne. Takie ataki, jak zaznacza Hambling, można przeprowadzać tylko, jeśli się użyje dużej ilości takiej amunicji krążącej.
Wyjaśnia on, że Rosja sama produkuje wiele dronów, ale żadne z nich nie zaliczają się tej kategorii, co Shahed. "Rosjanie używają z pewnym skutkiem taktycznej amunicji krążącej o nazwie Lancet-3, ale jest ona znacznie mniejsza, przenosi głowice 5-kilogramowe i jest przeznaczona do uderzania w pojazdy wojskowe czy systemy artylerii, w czym pomaga zainstalowana w nich kamera. Zatem jest to znacznie bardziej efektywna broń taktyczna na polu walki. Shahed mają za to znacznie większy zasięg, który może sięgać do 1500 km" - mówi.
"Ale podstawowym dronem po stronie rosyjskiej jest Orlan-10, taktyczny dron zwiadowczy, używany przede wszystkim do naprowadzania artylerii. Jest on bardzo ważny dla Rosjan, o czym świadczy fakt, że około dwóch trzecich wszystkich dronów, które stracili, to właśnie Orlan-10" - zaznacza Hambling.
Z kolei Ukraina, jak wyjaśnia, używa ogromnego miksu różnych typów dronów, przy czym najliczniejsze są małe czterosilnikowe drony konsumenckie, które są wykorzystywane do znajdowania celów dla artylerii, ale też do zrzucania granatów na wojska przeciwnika. Zaznacza, że to pierwsze zastosowanie jest niezwykle skuteczne, bo przekazywane w realnym czasie obrazy i poręczne oprogramowanie pozawalają szybko korygować miejsce uderzenia pocisków, co powoduje, że jedynie niewielka ilość amunicji nie trafia w cel.
Dodaje, że ukraińskie wojsko ma również dużą liczbę bardziej zaawansowanych dronów zwiadowczych o większym zasięgu, które używane są naprowadzania broni takiej jak przekazane przez Amerykanów systemy HIMARS, a także, że było sporo ataków dalekiego zasięgu przeprowadzonych przy użyciu amunicji krążącej zaopatrzonej w ładunki wybuchowe, choć nie wiadomo dokładnie, jakie konkretnie modele są do tego używane.
Hambling dodaje, że w trakcie wojny na Ukrainie najprawdopodobniej po raz pierwszy w warunkach bojowych zostały użyte drony podwodne i nawodne. Pod koniec sierpnia Wielka Brytania ogłosiła przekazanie Ukrainie podwodnych dronów do usuwania min, których sporą liczbę Rosjanie rozmieścili na Morzu Czarnym, aby zakłócić żeglugę handlową.
"Ale jest jeszcze jeden typ dronów, który jest wart wspomnienia - bezzałogowe statki nawodne (USV). Atak na rosyjską Flotę Czarnomorską, który miał miejsce w Sewastopolu w październiku, został przeprowadzony przez co najmniej siedem takich dronów-łodzi. One są czymś w rodzaju skuterów wodnych wypełnionych ładunkami wybuchowymi. Ukraińcy rozwijają je w coraz większym tempie i ogłosili, że zamierzają zbudować całą ich flotę, aby utrzymywać rosyjskie okręty z dala od swoich brzegów i nie pozwalać im wystrzeliwać pocisków manewrujących w kierunku lądu" - mówi Hambling.
Jak podkreśla, te USV są najprawdopodobniej ukraińskiej konstrukcji, bo istnieje tylko jedno dobrej jakości zdjęcie, ale nie przypominają one żadnego znanego modelu tego typu dronów. Wyjaśnia, że być może powstały one z pomocą Amerykanów lub przy użyciu amerykańskiego know-how, bo wiadomo, że Stany Zjednoczone przekazały Ukrainie jakieś nawodne drony, co nie zmienia faktu, że robi ona niezwykle szybkie postępy w kwestii rozwoju dronów i jest w światowej czołówce, jeśli chodzi o robotyzację wojny.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
bjn/ jar/
Komentarze