Przejdź do treści
Źródło artykułu

Łódź: na lotnisku zaczyna się budowa trzeciego terminalu

Dzisiaj na łódzkim lotnisku nastąpi uroczyste wmurowanie kamienia węgielnego pod budynek nowego terminalu pasażerskiego. Koszty inwestycji oszacowano na 190 milionów złotych. W nowym terminalu na Lublinku ma być odprawianych od 1,5 mln do 3 mln pasażerów rocznie. Czy tak będzie?

Ambitne plany może pokrzyżować fakt, że z rozkładu lotów znikają kolejne połączenia. Na wiosnę pożegnamy loty do Shannon oraz uruchomione ledwie dwa miesiące temu loty do Oslo.

Umowa na budowę trzeciego terminalu na łódzkim lotnisku została podpisana 24 listopada 2009 r. - Roboty budowlane będą kosztować 106 mln zł. Wartość całości inwestycji szacowana jest na 190 mln zł brutto. Budowa jest współfinansowana przez Unię Europejską - informuje Katarzyna Dobrowolska, rzeczniczka Portu Lotniczego im. Władysława Reymonta w Łodzi.

Nowy terminal na Lublinku będzie miał prawie 25 tys. mkw. powierzchni. Będzie składał się z czterech kondygnacji, z których najniższa zostanie umieszczona pięć metrów pod ziemią. Odprawa pasażerów będzie się odbywać na parterze. Na piętrze przewidziane jest miejsce na lokale gastronomiczne i handlowo-usługowe. Zakończenie prac budowlanych zaplanowano na połowę 2010 r.

Według Ireneusza Jabłońskiego, ekonomisty z Centrum im. Adama Smitha, budowa trzeciego terminalu to nieprzemyślana, nieuzasadniona i bardzo kosztowna decyzja. - Trzy terminale mają olbrzymie lotniska O'Hare w Chicago, Heathrow w Londynie, Orly w Paryżu. Teraz będzie mieć tyle niewielkie lotnisko w Łodzi. A nikt nie zastanowił się, czy aż tylu pasażerów będzie chciało latać z Łodzi - dziwi się Jabłoński. - Zamiast budowy terminalu na kredyt, miasto powinno zająć się rewitalizacją śródmieścia.

W godzinach szczytu nowy terminal będzie mógł obsłużyć jednocześnie cztery samoloty typu Boeing 737, czyli prawie 1.400 osób. Teraz na łódzkim lotnisku da się jednocześnie odprawić pasażerów trzech takich samolotów.

Budowa terminalu trwa, a tymczasem Ryanair wycofuje się z lotów do Oslo i Shannon. Te pierwsze są szczególnym zaskoczeniem, bo połączenia z Norwegią zostały uruchomione zaledwie dwa miesiące temu.

- Taka jest polityka przewoźnika - tłumaczy Katarzyna Dobrowolska. - Przewoźnik niskokosztowy, jakim jest Ryanair, w sezonie zimowym często wykorzystuje samoloty, które latem obsługują trasy na południu Europy.

- To było do przewidzenia. Połączenia z Oslo były zagraniem czysto PR-owskim. Tak jak Wiedeń, który także nie ma obłożenia - twierdzi Ireneusz Jabłoński. - Władze lotniska powinny skończyć z PR-em, a zająć się solidną analizą biznesową wprowadzanych połączeń.

Całość artykułu na stronie Dziennika Łódzkiego.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony