O zaletach treningu stacjonarnego w skokach spadochronowych…
W zamierzchłych czasach, kiedy już były kolory, ale to były kolory ORWO i dopiero pojawiał się w Polsce Kodak;) trenowałem piłkę ręczną. Trenowałem solidnie, bo jak coś robić, to robić dobrze. Trzy razy w tygodni trening musiał być. Efekty też były.
Wtedy trener powiedział, że jakbyśmy ostro nie ćwiczyli to nic nie daje takich efektów jak obóz treningowy. To miał być nie tylko potężny strzał poprawy wydolności aerobowej, nie tylko skok w technice gry ale również, co bardzo ważne - integracja zespołu.
Tak też faktycznie było. Po dwutygodniowym zgrupowaniu byliśmy nie tylko sprawniejsi i graliśmy dużo lepiej, ale rzeczywiście byliśmy też dużo bardzie zespołem. Byliśmy ze sobą non stop. Musiały dotrzeć się wszystkie mechanizmy, trzeba było się lepiej poznać. Teraz nie pamiętam katorżniczych treningów, pamiętam za to jak polewaliśmy w saunie piec miską wody a potem trenera (z zespołu, z którym zawsze konkurowaliśmy) zdrowo kopnął prąd, gdy chciał wyłączyć saunę. Potem była draka, ale moment był bezcenny.
Trening stacjonarny
Wiem, że pisałem o tym kilka lat temu. Może też, że również pisałem o tym kilka lat wcześniej niż te kilka lat temu. Nic się jednak w tej materii nie zmienia. Nie zmienia się, ponieważ bezsprzecznie jest przyspieszenie, to jakość, to cios! Trening stacjonarny miał, ma i będzie mieć bardzo duże znaczenie w szkoleniu, również tym spadochronowym.
Działalność weekendowa, która w przeważającej mierze cechuje szkolenie spadochronowe jest dobra, dla podtrzymania umiejętności. Jest też dobra, dla powierzchownych znajomości i niewielkiej szansy na zawiązanie się zespołów o wspólnych planach szkoleniowych. Choć więc jest to szablon najczęściej występujący to nie da się nie zauważyć jego minusów chyba we wszystkich zakresach oceny.
Trening stacjonarny jest bardziej ekonomiczny i bardziej efektywny
Dłuższy pobyt w ośrodku szkolenia to redukcja kosztów przebazowania, które w zestawieniu z kapryśną pogodą oraz pierwszeństwem przejazdu tandemów powoduje, że coraz trudniej nie zauważyć przeciekającej przez palce kapongi* (*Kaponga to potoczne określenie dla kasy, dzindziary, hajsu, ecie-pecie, mamony, kapuchy, sałaty itp). Zdaję jednak sobie sprawę, że wprowadzenie pojęcia oszczędności co do jednej z najdroższych aktywności wolnoczasowych to dość kontrowersyjne posunięcie.
Dużo bardziej będzie więc interesujące dla skoczków to, że efektywność szkolenia wzrasta niepomiernie. Wystawienie spadochroniarza na dłuższą ekspozycję wiedzy i praktyki daje coś, co jest całkowicie bezcenne - wzrost świadomości.
Nawet jeśli podczas stacjonarnego pobytu trafi się gorsza pogoda, to przecież na dłuższe pobyty przygotowany jest alternatywny program. Wykłady, ćwiczenia, doskonalenie układania spadochronu itp. Nie ma bowiem tej weekendowej determinacji w czekaniu. Jednego dnia można się naskakać do woli a innego poćwiczyć i pouczyć się na ziemi. Więcej skoków - tak, ale nie tylko, bo poza większą liczbą skoków dochodzi otwarcie i chłonięcie potrzebnej dla bezpieczeństwa wiedzy. A przecież i jedno i drugie jest potrzebne. Nałupanie bez sensu 1000 skoków nie musi świadczyć o doświadczeniu, ale na pewno jest gwarancją wydania pieniędzy na 1000 biletów do samolotu. Wiedza, ćwiczenia i praktyka muszą iść razem, aby mówić o prawdziwym progresie spadochronowym.
Trening stacjonarny jest lepszy dla tych, którzy mają rodzinę
Ileż razy słyszałem o monstrualnej liczbie weekendów spędzonych na strefach zrzutu, o oczekiwaniu, o patrzeniu w chmury, o nieco zawistnym spoglądaniu na biegnące do samolotu tandemy, o układach i "systemach" planowania. No cóż, ma to swoje bardzo ważne powody.
Wiosną strefy zaczynają realizować wyprzedane w okresie zimowym vouchery na skoki tandemowe. Dzień jest nadal dość krótki, pogoda płata figle a tandemy są najbardziej stabilnym źródłem dochodu dla każdego właściciela strefy zrzutu. Nie ma więc co liczyć na to, że tandemy zostaną odprawione do domu "z kwitkiem", aby było miejsce w samolocie dla przeciętnego skoczka.
Latem robi się lepiej, po części dlatego, że kolejka zimowo wiosenna zostaje rozładowana, po części dlatego, że pogoda najbardziej sprzyja skokom, po części zaś dlatego, że tandem nie jest atrakcją stricte wakacyjną, to pomysł na weekend. Ludzie wyjeżdżają więc na wakacje, skoczkowie mają samolot bardziej dla siebie.
Jesienią zaczyna się znowu taniec wokół chmur, czas zostaje zmieniony na zimowy a tandemy znowu chcą skakać.
Czemu więc się dziwić? Strefy ponoszą olbrzymie ryzyko finansowe. Samoloty kontraktowane są na trudnych do sprostania (szczególnie w Polsce) warunkach finansowych. Raczej nie można spodziewać się w tej materii rewolucji.
Tak więc każdy weekend, który po pracy, w piątek zaczyna się radosnym pomysłem na skoki stopniowo zamienia się w poczucie beznadziejności. Gdy w niedzielę, po południu z nadziei na skoczny weekend zostaje jeden, lub nawet żaden skok, wtedy każdego ogarnąć może poczucie niesprawiedliwego potraktowania własnej rodziny.
Moim zdaniem, gdy pogoda jest najlepsza, weekendy są ok. Gdy pogoda jest mizerna lepiej odkładać kasę na zorganizowanie treningu stacjonarnego. Jestem przekonany, że każdy właściciel strefy przychylnie spojrzy na inicjatywę grupy ludzi, którzy chcą potrenować od poniedziałku do piątku włącznie, gdy samolot zazwyczaj stoi i się kurzy.
Zespół
A oto i zapomniane radości. Te proste, te zdrowe. Ludzie są istotami społecznymi, potrzebują wzajemnych relacji, w tym rozwiązywania konfliktów. Zespołowo możemy więcej. Więcej osiągnąć, więcej przeżyć, bardziej się rozwinąć. Można rozwiązywać swoje problemy, poznawać się nawzajem ale przede wszystkim można wspaniale trenować.
I to jest klucz.
Trzeba zebrać zespół. Wiek, liczba skoków, liczba lat w sporcie a nawet płeć liczą się tu dużo mniej od wspólnej idei, która zespół scala. Jeśli chcecie trenować i chcecie dobrze się bawić to najlepiej w tym celu trenować i dobrze się bawić ;)
Oczywiście, że przyda się wodzirej, który wymyśli czas i miejsce. Potem trzeba przygotować plan treningu w oparciu o wspólne doświadczenie i możliwości finansowe. Być może tej grupie będzie potrzebny trener - może znany tejże grupie i szanowany przez nich instruktor z ich strefy.
I do boju.
Zbierajcie się i dogadujcie. Jeśli nie uda Wam się tego zorganizować na lokalnej strefie, to zapraszam do Atmosfery. Tak się składa, że umiem pomóc w zaplanowaniu i zrealizowaniu treningu spadochronowego. Mało tego, lubię to robić ;)
Baza Skydive Atmosfera to miejsce dla mniej i bardziej doświadczonych skoczków, gdzie nauczyć się można nie tylko skakania ale także wzajemnej komunikacji. Gdzie można wypocząć i rozumieć się nawzajem. Kto był, to rozumie i czuje. Kto jeszcze nie był warto aby pamiętał, że w Bazie trzeba być sobą i cieszyć się byciem sobą wśród innych, którzy również nie marnują sił na gierki. Dopiero wtedy można trenować.
Epilog
Mój trener mawiał także, że równie ważny jak trening jest wypoczynek. Bez wypoczynku organizm i umysł się nie zregenerują i nie będzie progresu ;)
Iwan Grzegorz Kucharczyk
Czytaj inne wpisy z zakresu spadochroniarstwa na blogu spadochronoweskoki.blogspot.com
Grzegorz Kucharczyk (46), absolwent AWF Warszawa. Pierwszy skok w 1990 r., uprawnienia instruktora od 1999 r. Obecnie ponad 10 tys. skoków. Przez kilka lat redaktor działu spadochronowego w Przeglądzie Lotniczym, autor poradników spadochronowych. Przez 6 lat właściciel strefy zrzutu w Polsce, obecnie prowadzi całoroczną bazę spadochronową w Hiszpanii. Były egzaminator ULC, egzaminator tandemowych BASIK AIR CONCEPT, współpracował jako ekspert z PKBWL.
Komentarze