Milewo bez touch and go, czyli o zmieniającej się kulturze latania GA w Polsce
O powstaniu i prowadzeniu prywatnego lądowiska Milewo, rozwiązaniach mających ograniczyć hałas, kulturze latania, a także planach na przyszłość, z Rafałem Skibniewskim właścicielem obiektu rozmawia Paweł Korzec.
Rafał. Nigdy nie bałeś się lotniczych wyzwań. Pamiętam Twój samolot Piper Arrow (SP-ORT). W tamtych czasach, utrzymanie przez prywatną osobę samolotu „complex” z chowanym podwoziem było wyzwaniem, zasługującym na szczególne uznanie. Na polskie lotnictwo patrzysz oczami pilota ze Szwecji w której się wychowałeś lotniczo. Dzisiaj jako kapitan w Wizzair, realizujesz, jak sam powiedziałeś „swoje lotnicze marzenie” tworząc lądowisko EPMX. Wiele z Twoich aktywności jest pro bono. Nigdy też nie bałeś się poruszać trudnych tematów i mówić o nich otwarcie. Choć hołdujesz zasadzie „pełnej wolności lotniczej”, SMS traktujesz bardzo poważnie.
Paweł Korzec: Milewo jest dzisiaj jednym z najpopularniejszych lądowisk w województwie mazowieckim i jeśli chodzi o ilość wykonywanych operacji, to prawdopodobnie trzecie miejsce pod względem operacji po Okęciu i Babicach.
Rafał Skibniewski: Nie posiadam dokładnych statystyk, ale zapewne więcej niż na EPRA. W ostatnim czasie musiałem znacząco ograniczyć liczbę operacji z uwagi na hałas. Wprowadziłem na czas letni NOTAM, który ograniczał loty szkolne. W przyszłym sezonie wprowadzona zostanie nowa polityka wykonywania operacji w Milewie. Chodzi o to, żeby mieszkańcy dostawali w prezencie nie tylko hałas, ale także wymierne korzyści.
PK: O jakich konkretnie korzyściach mówisz?
RS: Chcę oprócz hałasu dać okolicznym mieszkańcom wartość dodaną. Po pierwsze, chcę zrekompensować hałas wymiernymi korzyściami, takimi jak imprezy dla lokalnej społeczności i wsparcie finansowe w rozbudowie infrastruktury wsi Milewo i sąsiadujących wsi. Finansowanie pochodzić będzie z operacji lotniczych a dokładnie z części opłat za te operacje, na które skarżyli się mieszkańcy. Nazywam to takim budżetem partycypacyjnym.
Druga sprawa, to dalsze propagowanie lotnictwa, w którym można realizować się nie tylko zawodowo. Pragnę zwracać uwagę na edukacyjne oblicze lotnictwa, owocujące w poprawie bezpieczeństwa i świadomości. Od kilku lat w Milewie goszczą wycieczki z okolicznych szkół, przedszkoli, szkół specjalnych. Wierzę, że wśród wizytującej młodzieży, znajdzie się w przyszłości ktoś, kto zostanie w lotnictwie.
PK: Jakiej wysokości to będą opłaty?
RS: Chcę, żeby dla lotów niekomercyjnych pierwsze lądowanie było za darmo, kolejne w granicach 20-25 zł.
PK: Rozmawiałeś z Wójtem o budżecie partycypacyjnym?
RS: Z Wójtem jeszcze nie, jedynie z sąsiadami. Proponowane rozwiązanie, to jedyny sposób, żeby mieszkańcy mieli z lądowiska wymierne korzyści.
PK: Prowadzenie lądowiska to drogie hobby, bo utrzymanie pasa kosztuje...
RS: I to cały rok! Mamy sprzęt i zimą pas jest odśnieżany. Od 0700 do 1500 jest pracownik. Lotnictwo to niestety drogie, ale wspaniałe i pasjonujące hobby, od którego zbyt łatwo się uzależnić.
PK: Przychodzą do Ciebie piloci i czego mogą się spodziewać po Milewie…
RS: Przede wszystkim miłej i przyjaznej atmosfery, ciszy i spokoju. Chcę wspierać tworzenie społeczności skupionej wokół szerokiego lotniczego hobby. Chciałbym stworzyć miejsce dla ludzi z lotniczą pasją, gdzie razem można przebywać od rana do wieczora, a nawet nocować, jeść, a po lataniu wspólnie przy ognisku, lub grillu rozmawiać i dzielić się doświadczeniem. To daje niesamowitą wartość dla naszej lotniczej społeczności, a mi poczucie spełnienia.
PK: Kto najczęściej korzysta z Twojego lądowiska?
RS: Chyba wszystkie najważniejsze szkoły lotnicze z okolic Warszawy. Z Modlina przylatują samoloty z ośrodków Salt i Smart, z Babic z Aeroklubu Warszawskiego, z Goldwings, Ventum, Ibex, czyli większość. Balony i modelarze też latają. Rozrasta się szybownictwo. Dwa razy do roku organizowane są obozy szybowcowe.
PK: Jak myślisz, ilu z przylatujących do Ciebie pilotów czyta NOTAMy?
RS: Ciężko powiedzieć, ale nadal Milewo uparcie odwiedzają miłośnicy konwojera, mimo, że jest to zakazane NOTAMem. Chodzi o to, że generują one najwięcej hałasu, podobnie jak low passy. Te ostatnie nadal będą zakazane, bo dla metodyki szkolenia nie mają żadnej wartości dodanej, a tylko generują niedogodności dla mieszkańców.
PK: Jako zarządzający lądowiskiem oczekujesz uprzedniego kontaktu PPR (Prior Permission Required). Jaki procent pilotów kontaktuje się przed przylotem?
RS: Jest to może 1%, a cała reszta przylatuje na dziko. Uważam że taki kontakt jest bardzo ważny, bo to często najskuteczniejsza, a w praktyce jedyna metoda do informacji o ograniczeniach i zmianach w procedurach na lądowisku. Jestem, świadom że latając zawodowo jestem często poza zasięgiem i kontakt telefoniczny jest utrudniony, ale mam pewien pomysł...
PK: Jakiś czas temu robiliśmy na dlapilota.pl ankietę, z której wynikało, że 60% ludzi jednak dzwoni przed przylotem...
RS: Na początku było dużo, dużo lepiej. Wtedy większość ludzi naprawdę dzwoniła. Z biegiem czasu, liczba telefonów spadła do pojedynczych przypadków, przeważnie wtedy, gdy ktoś wykonuje lot egzaminacyjny.
Niestety brak kontaktu przed przylotem to ogromny problem. Muszę to powiedzieć, ale między innymi z tego powodu dochodziło do poważnych incydentów, np. gdy spotykały się dwa samoloty na przeciwnych kierunkach, bo nie dość, że ich piloci wcześniej nie dzwonili, to też na bieżąco nie używali radia.
PK: Twoje lądowisko jest w AIP z wpisem: „Wszystkie przyloty powinny być uzgadniane z zarządzającym lądowiskiem”. Do tego w punkcie 4.10.2 jest opisana procedura antyhałasowa. Czy to mało? Czy jak zamienisz „powinny” na „muszą”, to czy coś się zmieni? Piloci zaczną dzwonić? Czy jak oznaczysz na mapie obszar zabudowany, to czy coś się zmieni?
RS: Nie wiem. Zarówno zapisy w AIP jak i w instrukcji użytkowania lądowiska (http://milewo.pl/milewo/docs//IUL_Milewo_BW.pdf) ulegną niebawem znaczącej aktualizacji, tak by uwzględnić wprowadzane zmiany. Szczęściu trzeba pomóc, wiec wprowadzane instrukcje i procedury będą tak skonstruowane i opisane, by użytkownik z chęcią i łatwością z nich korzystał. Pewien bagaż doświadczenia ma szanse być owocny.
PK: Czy po wprowadzeniu opłat, nie boisz się odwrotu od Milewa kosztem wspierania rozwoju wsi?
RS: Nie. Opłaty mają właśnie ograniczyć loty szkolne i zrekompensować niedogodności mieszkańców. Nikomu nie przeszkadzają sporadyczne przyloty, które nadal będą za darmo, a cykliczny hałas juz tak. Opłaty to chyba lepsze rozwiązanie niż całkowity zakaz lotów szkolnych. Szkoły lotnicze, które zamiast robić kilkunastominutowe kręgi i płacić na Babicach przylatują do Milewo tłuc lądowania za darmo. Nie zaobserwowałem zainteresowania szkół mieszkańcami Milewa, a nawet przyszłością lądowiska. Dla lotów turystycznych przyloty nadal będą za darmo.
PK: Jak chcesz egzekwować pieniądze od pilotów?
RS: W bardzo prosty sposób, przez zainstalowany monitoring i nowoczesną technologię. Widzę kto przylatuje i będę oczekiwał, że właściciel/operator takiego statku powietrznego bez wezwania zgłosi się po stosowny rachunek/fakturę. Jeśli nie zapłaci, to ja ścigać nie będę, ale wystosuję odpowiedni zakaz wykonywania lotów w Milewie. W przypadku dalszych operacji bez zezwolenia, sprawa trafi do ULC, bo nie można schodzić poniżej wysokości 150 m poza terenem zabudowanym (z wyjątkiem startów, lądowań i sytuacji awaryjnych).
PK: Nie boisz się hejtu po tej rozmowie i wniesieniu opłat?
RS: W sumie nie myślałem o tym. Podkreślam, że nie chciałem wprowadzać opłat, ale jak widać w Polsce, finanse to najskuteczniejsze narzędzie.
PK: Kiedy Milewo będzie miało własną częstotliwość?
RS: Nie mam własnej częstotliwości i to jest spory problem. Z braku czasu nie wystąpiłem jeszcze do ULC o jej przyznanie. Póki co zalecamy 123,45.
PK: A czy podczas tych 12 lat zmienił się stosunek mieszkańców do lądowiska?
RS: Tak i to niestety na gorsze. Wczesną wiosną pozwoliłem kolegom ćwiczyć loty akrobacyjne. Warto nadmienić, że latanie akrobacyjne było dla mnie nowością. Bardzo szybko zacząłem otrzymywać skargi od mieszkańców, że samoloty generują bardzo uciążliwy hałas. Prosiłem, kolegów, by ćwiczyli akrobacje w różnych miejscach i z dala od zabudowań, jak również ograniczyli czas i ilość lotów przypadający na jeden dzień, ale nie dawało to rezultatów. Sprawa stanęła na ostrzu noża z gminą reprezentowaną przez Wójta. Nawet na facebooku mieszkańcy prosili o interwencję. Jednak piloci nie respektowali moich próśb.
PK: I co zrobiłeś?
RS: W trybie natychmiastowym wprowadziłem zakaz lotów akrobacyjnych. Koledzy musieli znaleźć sobie inne miejsce, a ja udobruchać sąsiadów. Dzięki intensywnym rozmowom z sąsiadami dowiedziałem się co ich boli i co im przeszkadza. Rozmowy zaowocowały oficjalnym NOTAMem zakazującym loty szkolne.
PK: Goście z zagranicy są bardziej zdyscyplinowani?
RS: Przede wszystkim zgłaszają, że chcą przylecieć. Ale ich jest tylko kilka procent.
PK: Pogoda się pogarsza, jak do Ciebie dolecieć?
RS: Bezpiecznie i zgodnie z obowiązującymi przepisami. Fajnie byłoby uruchomić oficjalne, certyfikowane procedury z wykorzystaniem GPS.
PK: Jak będzie wyglądało Milewo za kilka lat?
RS: Chcę promować turystykę, szybownictwo i modelarstwo. Mamy piękną rzekę Wkrę oferującą niesamowite widoki dzikiej natury w trakcie spływów kajakowych. Coraz większą popularnością cieszą się spływy kajakowe organizowane przez lokalne firmy kajakarskie dla przylatujących gości.
Poważnym problemem jest brak odpowiednich miejsc do spania na lądowisku. Priorytetowa stała się budowa agroturystyki. Mam zakupione światła PAPI, które zostaną zainstalowane przy progu 18. Planuje zrobić oświetlenie drogi startowej osadzone w ziemi, tak by szybowce nie miały o co zahaczyć, a my bez trudu mogli kosić trawę. Rozwiązaniem na kłopotliwy kontakt ze mną będzie platforma internetowa na stronie milewo.pl, gdzie każdy użytkownik lądowiska będzie musiał stworzyć swój profil. Zgłaszając na platformie chęć przylotu dostanie się automatyczne zgodę lub odmowę i pakiet informacyjny dotyczący lądowiska. Użytkownik będzie mógł ustawić czas aktywacji oświetlenia pasa i PAPI. Użytkownik otrzyma też elektroniczny klucz do pomieszczeń na lądowisku. Mieszkańcy i modelarze uzyskają dostęp do informacji o planowanych operacjach na lądowisku i narzędzie do zgłaszania lotniczych partyzantów. Koniecznym jest uzyskanie wysokiej czasowo wydzielanej strefy dookoła Milewa, tak by ułatwić odloty i przyloty szybowcowe. Następnie planuje wdrożyć wspomniane wcześniej procedury nawigacyjne.
PK: Na koniec, sprowokowałeś mnie do tego pytania. Jak wygląda kultura latania GA w Polsce? Czy zmierza w dobrym kierunku?
RS: Z tego co ja obserwuję to małe lotnictwo w Polsce idzie w stronę bylejakości i taniości. Coraz bardziej popularne staje się latanie na byle czym, często z rażącym pogwałceniem obowiązujących przepisów. Przeraża mnie bierność ULCu wobec piratów oferujących odpłatny przewóz lotniczy i usługi lotnicze bez wymaganych uprawnień, często na sprzęcie który nigdy nie powinien oderwać się od ziemi. Popularność zyskuje latanie czymkolwiek na samochodówce. Kupowane są STC (FAA, które nie mają zatwierdzenia EASA), choć nawet i to nie zawsze (np. katastrofa ze skoczkami pod Topolowem, gdzie zginęło 11 osób), a do samolotów lane jest paliwo z alkoholem etylowym, bo innego w Polsce nie ma, pomimo że w ograniczeniach STC jest wyraźny zakaz używania takiego paliwa. Piloci nie wykazują wiedzy z konsekwencji i ograniczeń związanych z tym paliwem, testowania paliwa na zawartość alkoholu a co gorsza wiedzy dotyczących wymogów i ograniczeń dopuszczający dany statek powietrzny do latania na samochodówce.
Zamiast dążyć do profesjonalizmu, idziemy w drugą stronę - partyzantkę. Często można usłyszeć radość że latanie nam się udało, a nie że wykonaliśmy lot zgodnie ze sztuką. Nie chodzi tu o błąd ludzki, który codziennie popełnia każdy z nas, a świadomie szukanie guza. Może już zdziadziałem, ale większą satysfakcję i spokój ducha odnajduję w dobrze zaplanowanym locie, planowaniu, czy konsultacji telefoniczej by uzyskać ogląd sytuacji. Zaobserwowałem, że dla niektórych sprawdzenie NOTAMu, analiza pogody, znajomość przepisów, a nawet wiedza gdzie znaleźć obowiązujące przepisy, to czarna magia. Przez ostatnie lata linie lotnicze wchłonęły większość doświadczonych i ambitnych lotników. Maksymalne wykorzystanie ograniczyło ich możliwości i chęci spędzania wolnego czasu na lotniskach by dzielić się doświadczeniem z nowymi lotnikami.
PK: Czyli jest grupa, która chce się szkolić i jest grupa chuliganów lotniczych?
RS: Nie narodził się jeszcze człowiek z wiedzą i doświadczeniem. Z natury jesteśmy leniwi i oporni na ciężką pracą i wkuwanie wiedzy. Zdobycie doświadczenia wymaga czasu. Większość szuka guza i naraża innych przez brak świadomości. Warto głośno potępiać chuliganów a w szczególności narażających niewinne osoby trzecie. Moim zdaniem nie ma w lotnictwie miejsca na osoby odporne na Safety Culture.
PK: Dziękuję za rozmowę.
RS: Dziękuję.
Rafał Skibniewski: pilot liniowy, LTC na A320 w liniach WizzAir. Od 2008 r. właściciel lądowiska Milewo.
Zobacz również:
Lądowisko Milewo w bazie lotnisk i lądowisk poratlu lotniska.dlapilota.pl
Komentarze