Przejdź do treści
Źródło artykułu

Rataje, pięć lat temu

22 kwietnia 2005 r. o 13:41 w miejscowości Rataje koło Wąchocka rozbił się samolot PZL-104 Wilga 35 SP-ZOI. Na pokładzie było trzech pracowników Zakładu Usług Agrolotniczych w Mielcu, do którego należała maszyna. Przy zderzeniu z ziemią samolot uległ całkowitemu zniszczeniu, rannych odwieziono do szpitala – jeden z nich, pilot Piotr Gaudy, zmarł. Piotr był moim przyjacielem. Dziś mija pięć lat od jego śmierci.

Zazwyczaj wypadki lotnicze spowodowane są niekorzystnym splotem wielu okoliczności, łańcuchem przyczyn. Gdyby usunąć jedną z nich, do wypadku by nie doszło. W 80 procentach przypadków przyczyny leżą po stronie człowieka. Tu powodem katastrofy była jedna nakrętka.

Był słoneczny, wiosenny dzień. Na niebie pojawiały się cumulusy (zachmurzenie 3/8, podstawa 1000), wiał dość silny wiatr (14 węzłów). Wilga leciała z Mielca, by dostarczyć mechaników i drobne części lotnicze do baz ZUA na lotniskach Kielce-Masłów i Radom-Piastów. Po około 40 minutach lotu, gdy maszyna znajdowała się na wysokości ok. 80-100 metrów nad pagórkowatym terenem, pilot zorientował się, że ruchy jego drążka sterowego nie mają wpływu na położenie steru wysokości, o czym poinformował siedzącego na prawym fotelu drugiego pilota – mechanika, który również stwierdził, iż nie ma możliwości sterowania pochyleniem. Samolot przeszedł w pogłębiające się zniżanie. Nie pomogło zwiększenie obrotów silnika ani przestawienie trymera steru wysokości i wkrótce Wilga zetknęła się z ziemią kołami, odbiła się i po przeleceniu 290 m opadła na grząski grunt, gdzie skapotowała, rozbijając się doszczętnie.

Badająca wypadek komisja stwierdziła, że w czasie lotu na skutek wibracji i ruchów drążka doszło do odkręcenia się niezablokowanej nakrętki zabezpieczającej końcówki regulacyjnej lewego popychacza obrotowego w układzie sterowania sterem wysokości, co doprowadziło do utraty ciągłości popychacza. Luźny popychacz opadł na dolne pokrycie kadłuba, opierając się o wręgę numer 2 i ograniczając w ten sposób możliwość sterowania prawym drążkiem; ster wysokości zablokował się z wychyleniem 1,5-2 stopnie w dół, bez możliwości wychylania go w górę. Warto zauważyć, że przy zablokowanym sterze wysokości sterowanie za pomocą trymera jest niemożliwe, ponieważ działanie trymera ma właśnie powodować zmianę wychylenia całej powierzchni sterowej. W tej sytuacji katastrofa była nie do uniknięcia – według komisji na jej zaistnienie nie miały wpływu inne okoliczności.

Czytaj całośc na aneks13.blox.pl

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony