Przejdź do treści
Źródło artykułu

Relacja z obozu szybowcowego w Bezmiechowej

Jeżeli jakieś miejsce w Polsce można wyróżnić określeniem „Mekka szybownictwa”, to tym miejscem na pewno jest szybowisko w Bezmiechowej, nieopodal Leska. Od zarania lotnictwa przyciągało ono rzesze pilotów, i nie bez powodu. Specyficzne warunki terenowe powodują, że przy korzystnych południowych wiatrach, ciągnący się na długości kilku kilometrów szczyt daje wspaniałe żaglowe noszenia, a czasem nawet tworzy tzw. falę, która wynosi szybowiec wysoko nad szczyty Bieszczad.

Po kilku latach przerwy udało się wznowić wyjazdy radawieckich pilotów w to urocze miejsce, pozwalające zweryfikować swoje umiejętności pilotażowe i zakosztować zjawisk, z którymi na co dzień nie mamy do czynienia latając termicznie. Tradycyjnie obozy organizuje się na przestrzeni tygodnia, a ich efekty w dużej mierze zależą od pogody. Ta w tym roku dopisała! 5 dni lotnych na 7 to wynik, który pozwala uznać wyjazd za bardzo udany.

Łącznie w terminie 7 – 13 października w Bezmiechowej pojawiło się 11 pilotów Aeroklubu Lubelskiego, chociaż tylko dwóch przebywało tam przez cały okres obozu. Kto mógł, został nawet dłużej.


(fot. aeroklub.lublin.pl)

W tym czasie piloci z Aeroklubu Lubelskiego wykonali 52 loty wykorzystując w pełni wszystkie trzy stosowane tam rodzaje startów: grawitacyjny, z lin gumowych oraz za wyciągarką. W powietrzu spędzili łącznie 30 godz. i 20 min., zdobywając 6 nowych uprawnień: 3 do lotów żaglowych i jedno do startów grawitacyjnych. Ostatnie, uzyskane przez kol. Jacka już podczas kolejnego turnusu, uprawnia do startów z lin gumowych. To rzadkość wśród pilotów „z nizin”. Kolejnych 5 pilotów rozpoczęło ćwiczenie „nauka lotów żaglowych”, zaliczając minima (ilość i czas) lotów z instruktorem, dzięki czemu podczas kolejnego wyjazdu mają szansę zakończyć ćwiczenie samodzielne.


(fot. aeroklub.lublin.pl)

Bezmiechowa, to miejsce, które wywraca naszą wiedzę o szybownictwie. Kiedy zwykłe aerokluby zamykają hangary na cztery spusty, bo za mocno wieje, AOS Bezmiechowa wystawia szybowce na start. Lądowanie przy 5-8m/s wietrze w ogon, które każdego pilota latającego „na płaskim” przyprawia i dreszcze, to tamtejszy chleb powszedni – mówią radawieccy piloci. Tam należy zapomnieć o rutynie i – jak mówili uczestniczący w obozie Instruktorzy – poczuć się na nowo uczniem-pilotem. Uczniem pokornym wobec gór i doświadczenia ludzi, którzy z pasją uczą nas tam latać bezpiecznie. – Za to składamy im ogromne dzięki i mamy nadzieję, że w przyszłym sezonie (albo jeszcze w tym) zobaczymy się znów na szczycie – dodają.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony