Przejdź do treści
The Flying Bulls podczas Mazury AIrshow 2011/ fot. Marta Grajper
Źródło artykułu

Mazury Airshow 2011 - oj podobało się!

Mazury Airshow – zwieńczenie Zlotu Przyjaciół Lotnictwa i wspaniała fiesta lotnicza dla wszystkich, którzy przybyli do Giżycka odbywa się w dniach 6-7 sierpnia, przyciągnęła wielu widzów, bo wielu aktorów – statków powietrznych zgłosiło swój udział. Po pierwszym dniu możemy powiedzieć, że…

Na miejskiej plaży pomimo zasłoniętego chmurami nieba - tłumy wpatrzone w niebo. Pokazy komentuje Tadeusz Sznuk. Każda maszyna dokładnie opisana i przedstawiona przez komentatora staje się bliższa nawet amatorom, którzy po raz pierwszy oglądają takie pokazy.

Prezentowały się najróżniejsze statki powietrzne:
RWD-5R zbudowany w latach 30. XX wieku i do dzisiaj pozostaje najmniejszym samolotem jaki kiedykolwiek przeleciał przez Atlantyk. Dokonał tego w 1933 roku Stanisław Skarżyński pokonując na RWD-5 dystans 3582 km. Samolot, który zobaczyliśmy podczas Mazury Airshow 2011 pomalowany jest w oryginalne barwy ówczesnego użytkownika tej maszyny czyli PLL LOT i jest jedynym latającym egzemplarzem na świecie.


Luscombe Phantom II – samolot z USA, replika samolotu z lat 30 ubiegłego stulecia, błyszcząca w słońcu metalową wypolerowaną konstrukcją.

J-6 Fregata – motoszybowiec polskiej konstrukcji, ultralekki statek powietrzny będący skrzyżowaniem szybowca i samolotu; zbudowany (podobnie jak szybowiec) z lekkich kompozytów i wyposażony w silnik spalinowy o stosunkowo niewielkiej mocy. Dzięki temu udało się uzyskać tanią w zakupie i eksploatacji, a zarazem bardzo bezpieczną maszynę pozwalającą cieszyć się podniebnym szybowaniem.

Jak-18 – samolot szkolno treningowy, przypominający wyglądem myśliwiec z II wojny światowej. Należy do Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.


Calidus i Xenon – pokazały swoją zwrotność i możliwości w locie. Nie to samolot ni to śmigłowiec – to właśnie wiatrakowiec. Radośnie latając na oczach publiczności – emanowali lekkością i zwrotnością.

Dromader -
wykonał prezentację zrzutu wody, jaki wykonuje sie w celu  ugaszenia pożaru

Jak przystało na imprezę lotniczą odbywającą się nad jeziorem - zaprezentowało się kilka wodno-samolotów, które lądowały i startowały z tafli jeziora.

Pojawiła Hydromotolotnia, która cichutko podleciała i wylądowała na wodzie, ale były też samoloty i jeden śmigłowiec.

Cessna 172 na pływakach. Niby zwykła Cessna, ale można nią wylądować wszędzie tam, gdzie na wodzie znajdziemy dogodne miejsce.

Przyleciał i wylądował również śmigłowiec wyposażony w pływaki - Helikopter CH-7 Kompress z silnikiem ROTAX 914 TURBO. Moc tego silnika pozwala na start helikoptera z oddziaływaniem ziemi jeszcze z wysokości 3500m, a jego praktyczny pułap wynosi 5000m.

Nad wszystkimi statkami powietrznymi, swoją konstrukcją, wyglądem, historią, malowaniem i efektownością górował tego dnia Sikorsky S-38 – samolot-łódź, należący do Tom’a Schade. Amerykanin niemieckiego pochodzenia, wraz ze swoją żoną są właśnie w trakcie podróży naśladującej podróż małżeństwa prototypu tego statku- Państwa Johnsonów, chcą dolecieć tym samolotem do USA. Niepokoje polityczne w Afryce Północnej zatrzymały ich w Szwajcarii. Jak wyjaśnił nam prezes Aeroklubu Krainy Jezior, Stanisław Tołwiński: "Oni sami się do nas zgłosili. Dowodzi to popularności Mazury Airshow poza granicami naszego kraju. Odpowiedzieliśmy od razu, dlatego dziś mogliśmy wszyscy oglądać ich prezentację na Jeziorze Niegocin”.

Sikorsky S-38 wykonał „touch and go” na jeziorze, po czym w pełni wylądował na wodzie i jak przystało na łódź, dość głęboko zanurzył się w wodzie. Wyglądał majestatycznie i urokliwie, choć jak mówił nam Tadeusz Sznuk: „To takie niesamowite ptaszysko. To statek powietrzny, na który dziś najbardziej czekałem – ze wszystkich statków powietrznych dziś zaprezentowanych najbardziej mi się podoba. Urzeka swoją konstrukcją, niesamowicie wyglądają te wszystkie olinkowania. I jest niewiele starsza ode mnie.”

Ewidentnie latająca łódź z USA zrobiła furorę, a na Mazurach, gdzie bardzo bliska wszystkim jest woda musiała się podobać. Wielu widzów oglądało pokazy z wody – z żaglówek i innych łodzi.

Oprócz prezentacji samolotów, pojawiły się tez chyba najbardziej wyczekiwane akrobacje lotnicze. Jedna lepsza od drugiej – nie nam oceniać, która była najlepsza, bo każda była inna. Samoloty kręcące beczki, „wpadające” w korkociąg, wywijające najróżniejsze figury akrobacyjne na niebie podnosiły poziom adrenaliny, zapierały dech w piersiach i za każdym razem spotykały się z wielkim entuzjazmem ze strony publiczności.

Emocje w pokazach solowych podgrzewali: Ireneusz Rozum na samolocie Steen Skybolt 300, Uwe Zimmerman na Extra 200S, Artur Kielak na samolocie Extra 330LX. Każdy z nich pokazał klasę i kunszt akrobacji lotniczych.

Nieodzowną gwiazdą i dla wszystkich, którzy choć trochę interesują się akrobacją, miłym zaskoczeniem były wyczyny Artura Kielaka.

Wraz z Łukaszem Świderskim zainscenizowali walkę powietrzną dwóch samolotów. Extry przypominają nieco swoim wyglądem maszyny bojowe. Ta walka była nietypową, bo w realnej bitwie nigdy dwie takie same maszyny nie walczyły przeciw sobie.

„Z miesiąca na miesiąc widać coraz lepsze efekty i zdecydowany wzrost umiejętności Artura, jestem pod wrażeniem jak szybko i z jakimi rezultatami prezentuje swoje akrobacje” – komentował Stanisław Tołwiński

Największe emocje wśród widzów wzbudzały jednak akrobacje w formacjach, a te pokazali zespoły 3AT3, The Flying Bulls oraz Biało-Czerwone Iskry.

3AT3 latający samolotami konstrukcji mgr inż. Tomasza Antoniewskiego. Grupa wykonała miedzy innymi lot lustrzany, pokazali zwinność tych niewielkich i bardzo ekonomicznych maszyn. Bez tak głośnego warkotu silników, jak w przypadku innych akrobacyjnych samolotów, zaprezentowali piękne latanie.

Prawdziwy show przy akompaniamencie muzyki, niezwykły taniec na niebie w rytm rozbrzmiewającej muzyki pokazali Czesi, na których czele znajduje się Radka Machowa. Niezwykle doświadczona pilotka, lider formacji i osoba ukierunkowana przede wszystkim na bezpieczeństwo. Pomimo dość silnych podmuchów wiatru tego dnia nad jeziorem – manewry były perfekcyjne. Akcentowane dźwiękami z głośników dawały jeszcze lepszy efekt.

Wykonywali figury, w których są mistrzami – jeden z najbardziej zadziwiających to chyba lot lustrzany, który dodatkowo oplatany jest lotem trzeciego samolotu. Przepiękna figura, niesamowity kunszt i po prostu poezja lotu akrobacyjnego.


To jednak nie koniec atrakcji…


Drugi blok pokazów rozpoczęła „wejściem smoka” najbardziej wyczekiwana atrakcja Mazury Airshow 2011 – Biało-Czerwone Iskry. Zespół 4. Skrzydła Lotnictwa Szkolnego wykonał, jak mówił kpt. pil. Paweł Wichowicz: „niepełny pokaz. Był to przelot z elementami pokazu. Wykonaliśmy przelot w pięć samolotów. Pełny pokaz zaprezentujemy na AIR SHOW w Radomiu, także w pełnym składzie.” Nad jeziorem Niegocin ewolucje powietrzne wojskowymi odrzutowcami wykonali w 5 samolotów. Ostatnio w zespole nastąpiła zmiana na stanowisku lidera, którym obecnie jest mjr pil. Tomasz Czerwiński.

Można by rzec, że „dali czadu”, również niejako w rytm rozbrzmiewającej z głośników mocnej muzyki. Prezentacją swoich umiejętności, urzekli giżycką publiczność, po czym odlecieli na swoje lotnisko.

Przez cały dzień pokazów działo się coś wartego uwagi. Nie chciało się opuszczać miejsc widokowych. Na jeziorze pływały liczne żaglówki, tworząc urokliwe tło dla mechanicznych ptaków.

Nad wszystkimi operacjami lotniczymi czuwał kierownik pokazów lotniczych, Dariusz Moćko.

„Bardzo rygorystycznie i zdecydowanie pilnował by loty były właściwie wykonywane, by piloci nie naruszali dozwolonych granic. A to wszystko z uwagi na bezpieczeństwo zarówno latających, jak i podziwiających pokazy” – tłumaczy Stanisław Tołwiński

Za bezpieczeństwo podczas pokazów odpowiadały Straż pożarna i WOPR. Służby pilnowały, by w strefie pokazów nie znajdowały się żadne jednostki pływające.

Wszystkich, którzy naruszali granicę, od razu zawracali. W tym roku pułap lotów został podniesiony – bezpieczeństwo na pierwszym miejscu! Dzięki temu wszyscy mogli od początku do końca cieszyć się wspaniałymi lotami, a szczęśliwym zakończeniem i zwieńczeniem dnia był pokaz sztucznych ogni ok. godz. 22.

Tegoroczne pokazy Mazury Airshow – wspaniale zapiszą się w pamięci wszystkich uczestników. Radość z pokazów mieli piloci, organizatorzy, a co najważniejsze widzowie! Publiczność dopisała pomimo początkowo słabej pogody, nikt nie myślał o opuszczeniu plaży miejskiej.

Dziś jeszcze będzie można zobaczyć Dakotę DC-3, której zabrakło pierwszego dnia…

***
foto: Marta Grajper

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony