Przejdź do treści
Łukasz Wójcik w szybowcu JS1c (fot. Łukasz Szczepaniak)
Źródło artykułu

Łukasz Wójcik podsumowuje swój start na Mistrzostwach w Australii

W dniach 8-22 stycznia br. Łukasz Wójcik brał udział w 34. Szybowcowych Mistrzostw Świata rozgrywanych w australijskiej miejscowości Benalla. Startował w klasie Otwartej na szybowcu JS1c. Po ośmiu konkurencjach zajął szóste miejsce zdobywając 6371 punktów. W tej klasie startowało aż 35 szybowników z całego świata. Poniżej zamieszczamy parę słów Łukasza Wójcika o ostatniej konkurencji i podsumowanie całych zawodów.

"Ostatni dzień był wyjątkowo trudny. Już samo patrzenie z dołu na 15-tki walczące o przetrwanie w parterze nad lotniskiem nie nastrajało do optymizmu. Po starcie mieliśmy problem, aby w ogóle dolecieć do linii startu. W końcu po doleceniu w pierwszym kominie wykręciliśmy 1200m nad teren i ruszyliśmy od razu na trasę. Goniliśmy mały peleton, który odszedł kilka minut przed nami. Pogoda nie rozpieszczała, choć zdarzały się mocne kominy to najczęściej musieliśmy krążyć w dwójkach. Zasięg też się nie poprawiał. Tuż przed punktem dolotowym miałem już peleton na widelcu ale wpadłem w duszenie i musiałem się zatrzymać w meterku, w którym straciłem 5 minut... i 5 miejsce w generalce.

Zawody można podsumować jednym słowem – blue. Były to bardzo ciężkie zmagania, w których decydujące jak nigdy dotąd w mojej karierze były momenty odejścia na trasę. Nie za wcześnie, żeby nie lecieć z przodu jako "zając" i nie za późno, by mieć możliwość dogonienia głównego peletonu. Tylko pierwsza, kawałek czwartej i pół szóstej konkurencji z ośmiu lataliśmy pod cumulusami, które i tak oszukiwały nie dając spodziewanych noszeń. Ciężko w takiej pogodzie było wykazać się kreatywnością i nie było także mowy o wykorzystywaniu termicznych połączeń, co bardzo lubię. Procentowało tylko latanie z odchyłką +/- 5 stopni od kreski i czekanie aż trafi się często na ślepo w noszenie.

Pewnie łatwiej było by się do tego przyzwyczaić gdybyśmy polatali tutaj wcześniej. Brakło mi także tych dwóch dni treningowych, które spędziłem na ziemi. No dobrze ale koniec narzekania. Mimo niedosytu związanego z zajętym miejscem jestem zadowolony ze swojego latania. Miałem wiele sytuacji, z których wyszedłem obronną ręką. W żadnym momencie nie zwątpiłem w swoje umiejętności i walczyłem do końca. Troszkę brakło ale widocznie to jeszcze nie był mój czas. Znakomicie spisywał się nasz nowy kadrowy nabytek Js-1c "P" uzbrojony w silnik odrzutowy przez Jonker Sailplanes i M&D Flugzeugbau. Korzystaliśmy z dobrych prognoz Elmera Joandiego.

Wyciągam wnioski i obiecuję walkę na tegorocznych Mistrzostwach Europy w Lasham.

Dziękuję moim najbliższym i wszystkim osobom i firmom, dzięki którym mogłem wziąć udział w Mistrzostwach w Benalli: Miasto Kutno, Polfarmex Kutno, Klinika Kolasiński i Jonker Sailplanes. Dziękuję firmom PCC Intermodal i MSC Poland za pomoc w transporcie kontenerów. Dzięki Curcuma i WW reklama! Dzięki partnerze Gol Czeladź i trenerze Jacku Dankowski. Specjalne podziękowania dla Waldka Grzyba za pomoc dla naszej ekipy.

Za kilka miesięcy zaczynamy nowy, ciekawy i mam nadzieję, że owocny sezon. Plany są ambite i wkrótce zaprezentuje je publicznie. Za kilka tygodni spotykamy się na Żarze, gdzie będzie okazja by się spotkać i dokładniej opowiedzieć o Australii. Do zobaczenia!"

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony