Przejdź do treści
WGC 2013 fot. S. Kawa
Źródło artykułu

Sebastian Kawa: Znowu wyścigi

Pampero znów nas wsadził w zimowe kurtki.

Niewinna burza, która psuła pilotom humor podczas dolotów w poprzedniej konkurencji zaprosiła nad nagrzany ląd swoje rozlazłe kumoszki i wiatr od pampy. Takie towarzystwo zafundowało nam  dwudniowe ćwiczenia z rozkładania i zwijania startu w jesiennej aurze.

Dziś zapowiadał się Teksas, ale na zapowiedziach się skończyło. Poranny stratocumulus, jak w Uvalde, szybko przekształcił się w ładne szlaki, ale te szybko wyschły, gdy osiągnęły wysokość 1200m pod mocna inwersją. Dołem nadal napływa chłodne powietrze z południa i Atlantyku. Dodatkowo jesteśmy w strefie frontowej. Przy tak słabej pogodzie punkt odejścia dla Std był dalej w stronę chłodu i pogoda tam nie dopisywała. PW5 odleciały wcześniej i cieszyli się noszeniami na skraju niewidocznej linii zbieżności pomiędzy północnym wiatrem nad Pampą i chłodną bryzą  konwergencji . Zdarzały się im nawet noszenia rzędu 3m/s. Nam natomiast nad głowy nasunął się cirrus z rozpadających się burz i a w tak  przejrzystym powietrzu na bezchmurnej wszystkie szybowce zbiły się w jeden koszmarny peleton. W końcu polecieliśmy na trasę nie zważając na manewry taktyczne. Niemcy oczywiście odpuścili nam 5 minut i tak po kilkudziesięciu km bardzo nisko nad terenem łapaliśmy pierwsze kominy rzędu 1,5m/s. Następne strefy dotykaliśmy tylko, by jak najprędzej dotrzeć do cumulusów w ostatniej z nich. Tam udało mi się dotrzeć jako pierwszy i dostałem 2,5m pod chmurą. Wynikało z wyliczeń, że gdybym w tym momencie zawrócił dotarł bym do mety 3 minuty za wcześnie postanowiłem polecieć jeszcze jedną chmurę dalej i ta nie zabrała.






Niestety trzeba było już wracać, chmury znikały i do mety dotarłem 19 minut po czasie. Inni też musieli mieć takie problemy, bo w końcu jednak wygrałem konkurencję. Dolot był bardzo płaski i gdyby nie chmary rybitw znaczące kominy na małej wysokości mógłbym skończyć przed płotem na trzecim km tak jak Barszczu na PW5.

Zapraszamy Was na stronę Sebastiana Kawy, gdzie znajdziecie więcej zdjęć.

Foto: Sebastian Kawa

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony