Przejdź do treści

Balonowe Święto, czyli VIII Międzynarodowy Festiwal Balonowy w Szczecinku

W drugi weekend lipca (7-9 lipiec) odbył się w Szczecinku VIII Międzynarodowy Festiwal Balonowy, w którym udział wziął Prezes Krakowskiego Klubu Seniorów Lotnictwa – Leszek Mańkowski. Poniżej zamieszczamy relację z tej imprezy.

Kiedy pod koniec ubiegłego roku Bartosz Oberski – organizator VIII Międzynarodowego Festiwalu Balonowego w Szczecinku – ogłosił zapisy, nie wahałem się ani chwili. Czułem w kościach, że będzie to świetna impreza…

Tak więc we czwartek 6 lipca ruszyliśmy w stałym składzie na spotkanie balonowej przygodzie. Obsadę balonu SP-BDW stanowili: Leszek Mańkowski – pilot, oraz Krysia Mańkowska, Adam Sobieraj i Tomasz Kęsek. Swój pobyt na Pojezierzu Drawskim rozpoczęliśmy od Luboradzy, gdzie spotkaliśmy się z częścią załóg, by odpocząć po długiej (650 km) podróży i nabrać sił do latania. Miejsce jest niezwykle urokliwe, położone nad pięknym jeziorkiem i w otoczeniu starego parku z nienagannie wystrzyżoną trawą. Zamieszkaliśmy w pięknym pokoju starego pałacu. Ponieważ pogoda była lotna, Bartek na odprawie zadecydował, że wyjedziemy kilka kilometrów na dużą łąkę i tam polecimy. Wystartowaliśmy do wieczornego lotu mając na pokładzie oprócz Krysi, gości z USA – Shane z małżonką. Miałem tremę jako młody pilot balonowy, bo Shane jest doświadczonym, zawodowym pilotem z nalotem ok. 4000 godzin… Dałem radę, gdy po godzinnym locie lądowałem blisko drogi, na fajnej łące, między dwoma liniami elektrycznymi. Za to lądowanie dostałem od naszego amerykańskiego kolegi pochwałę…

Nazajutrz około południa udaliśmy się do Bornego-Sulinowa, gdzie „gazduje” nasz kolega, Wiesław Filosek na fajnym trawiastym lotnisku pośród lasów. Borne, to miasto, którego nie było na mapie, ponieważ kwaterował tam garnizon wojsk radzieckich. Teraz remontowane i odbudowane nabiera blasku. My skorzystaliśmy z Wieśkowych narzędzi i zrobiliśmy obsługę palnika, gawędząc przy tym o lotniczych sprawach.

Około 14-tej dojechaliśmy do Szczecinka i zakwaterowali się w hotelu Pojezierze. Pierwszy briefing odbył się tradycyjnie w kinie „Wolność”, gdzie po przekazaniu wszelkich niezbędnych informacji gościnni gospodarze –  Bartosz i Marlena – zaprosili nas na pyszny tort…

Około 19 – tej po starcie z MOSiR wykonaliśmy pierwszy lot, którym była „pogoń za lisem”. Lisem był balon sponsora – Gaspol. Na całe zawody dostaliśmy jeden marker, tak więc załoga decydowała w którym locie go użyje. Nam szczęście sprzyjało, gdy po pięknym locie wzdłuż jeziora umiejscowiliśmy „lisa”, który schował się za kępą drzew. Po paru zmianach wysokości i kierunku wyszliśmy prawie dokładnie na cel. Decyzja była krótka – rzucamy. Adam cisnął marker, który poszybował na odległość 10 m od krzyża, po czym wylądowaliśmy gładko jakieś 300 metrów dalej.

Ponieważ widzieliśmy sporo balonów nad celem, nie robiliśmy sobie żadnych nadziei na dobry wynik, i zapomnieliśmy o sprawie.

W piątkowy wieczór obył się wspaniały bankiet z udziałem wszystkich – blisko sześćdziesięciu –  załóg, który trwał do późnej nocy. Nazajutrz rano nie było lotów, więc wykorzystałem ten czas na mały wypad do Aeroklubu Słupskiego, by przeprowadzić tam egzamin dla paralotniarzy.

Po powrocie wzięliśmy udział w wieczornej,  kolejnej konkurencji, przy czym po zmianie kierunku wiatru pożeglowaliśmy nad miastem i fabryką w kierunku wschodnim. W okolicy Żółtnicy, po niskim przelocie nad kilkudziesięcioma hektarami ziemniaków, miękko osiedliśmy na pięknej łące.

O godzinie 22-giej rozpoczął się niezwykły spektakl, czyli nocna gala. Niezwykły, bo w Szczecinku bierze udział najwięcej balonów „kształtowych”. W tym roku hitem był „Clown Mc Donald” pięćdziesięcio metrowej wysokości, Babette”, „Dzban wina”, „Kotek” i wiele innych. Dwanaście z tych balonów oraz sześć koszy z palnikami wzięło udział w widowisku w którym muzyka łączyła się z ogniową iluminacją, a to wszystko pod batutą prawdziwego dyrygenta. Było to fascynujące widowisko obserwowane przez tysiące szczecinian. Na zakończenie dostaliśmy ogromne oklaski i owacje. Moja załoga uczestniczyła w pokazie z koszem bez balonu.

Niedzielny poranek przywitał nas znowu piękną pogodą. Ponieważ jednak meteo straszyło usileniem wiatru po godzinie ósmej, raźno przystąpiliśmy do trzeciej kolejki „pogoni za lisem”, która miała rozstrzygnąć o wynikach. I tym razem polecieliśmy na wschód. Podobnie jak w poprzednim dniu lądowaliśmy na tej samej pięknej łące, tyle, że 200 metrów dalej…

W południe, tradycyjnie już udaliśmy się na wycieczkę statkiem na Mysią Wyspę, gdzie zostaliśmy uraczeni pysznym bigosem. W drodze oglądaliśmy tratwę na której miała być zamocowana flaga do ostatniej konkurencji Festiwalu. Tą ostatnią konkurencją było „splash or grab”. Balony po starcie z dowolnego miejsca – jednak nie bliżej niż 1 kilometr – miały nadlatywać nad tratwę, a załoga miała podjąć próbę ściągnięcia flagi z masztu. Oczywiście podczas całego lotu nie można było dotknąć lustra wody. Niestety, wiatry wiejące w warstwie przyziemnej z kierunków zmiennych skutecznie uniemożliwiły wykonanie precyzyjnego podejścia. Kilka załóg było bardzo blisko, a jeden z balonów zrobił niegroźne wodowanie. Nagroda, którą był cenny dron nie została zdobyta…

Wcześniej jeszcze, bo w czasie briefingu ogłoszono zwycięzcę „pogoni za lisem” Jakież było moje zdziwienie, gdy wywołano moje nazwisko. Byliśmy tak zaskoczeni, że nie zrobiliśmy nawet porządnej pamiątkowej fotki…Zaskoczenie było tym większe, że w ubiegłym roku też wygraliśmy.

W poniedziałkowy ranek opuszczaliśmy gościnny Szczecinek wylatani i szczęśliwi, że wszystko wspaniale się udało. Wykonaliśmy pięć pięknych lotów. Moja załoga spisała się jak zwykle znakomicie. Festiwal, jego organizacja oraz organizatorzy zasłużyli na medal. Było wspaniale. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku również będziemy mogli uczestniczyć w tym „balonowym święcie”. Bartosz i Marlena – jeszcze raz dziękujemy!

Więcej zdjęć na stronie: www.kksl.p40.pl

Leszek Mańkowski
Zdjęcia: Adam Sobieraj i LM

FacebookTwitterWykop

Nasze strony