Loty na medal szybownika z Mielca
Medale zdobywa jeden po drugim, niedawno został mistrzem Europy. Ale dla Karola Staryszaka latanie na szybowcach to nie tylko sportowy wyczyn. To także, albo przede wszystkim, życiowa pasja.
Jeszcze zanim wykonał swój "pierwszy krok w chmurach”, nie miał wątpliwości, że zdobywanie przestworzy stanie się jego żywiołem.
– To efekt tradycji rodzinnej – wyjaśnia Karol Staryszak, szybownik Aeroklubu Mieleckiego. – Mój tato latał na szybowcach i samolotach, zaczynał zresztą w Aeroklubie Rzeszowskim. Mama również latała, a mojego ojca poznała – inaczej być chyba nie mogło – na lotnisku. Do aeroklubu zaprowadził mnie brat – też zawołany lotnik.
Podniebną edukację rozpoczął w Aeroklubie Warszawskim. – Pamiętam, jak pierwszy raz leciałem szybowcem; jak zatykały mi się uszy przy starcie za wyciągarką i jak szybko nabierałem wysokości. Szybowiec, jak wiadomo, nie ma silnika. Żeby się wzbić, trzeba właśnie użyć wyciągarki, ewentualnie wyholować się za samolotem. W powietrzu utrzymujemy się dzięki tzw. prądom wznoszącym. Sztuka polega na tym, aby umieć określić, czy pod daną chmurą będzie "noszenie”, czy nie.
W specyfikę szybowania wpisane jest to, że czasami trzeba lądować nagle i niekoniecznie na lotnisku. Bywa, że nie ma innej opcji jak lądowanie w szczerym polu. – Kiedy mieszkających w okolicy ludzi proszę wówczas o jakąś pomoc, niektórzy nie kryją zdumienia: Jak to? To obok naszego domu coś wylądowało? – śmieje się pan Karol.
Sukcesy i medale
Staryszak jest pięciokrotnym szybowcowym mistrzem Polski. Dwa razy stawał na najniższym stopniu podium mistrzostw świata, w Europie bywał drugi i trzeci. W minionym roku poszybował jeszcze wyżej. Podczas mistrzostw Europy, które odbyły się na Litwie, "wylatał” złoty medal w klasie szybowców o rozpiętości skrzydeł 18 metrów.
- Na takiej rangi zawodach zwycięstwo nigdy nie przychodzi łatwo – podkreśla. – Za każdy, nawet drobny błąd płaci się wysoką cenę, dorobek punktowy zgromadzony w pięciu konkurencjach można stracić w jednej. W dodatku na Litwie rywalizowaliśmy w trudnych warunkach: grzmiało, padał deszcz. Niemiecki szybowiec ASG29 jednak przyniósł mi szczęście…
Pomogło i to, że startował w parze ze Zbigniewem Nieradką. Wprawdzie były to zawody indywidualne, ale w sporcie szybowcowym, tak jak choćby w kolarstwie, zawodnicy z jednego teamu czasami sobie pomagają. – Korzystając z łączności radiowej, razem ze Zbyszkiem planowaliśmy optymalną trasę, podpowiadaliśmy sobie nawzajem, gdzie szukać prądów wznoszących – relacjonuje Staryszak.
Szybowanie i filmowanie
Chociaż mieszka w Warszawie, wszystkie znaczące sukcesy osiągnął będąc zawodnikiem Aeroklubu Mieleckiego.
– Między mną a dyrektorem Aeroklubu Warszawskiego dość często iskrzyło – wspomina. – W 2005 roku postanowiłem zmienić barwy. Dlaczego akurat Mielec? Zdecydowała znajomość z prezesem tamtejszego aeroklubu, Pawłem Świerczyńskim. Kiedyś mieleccy działacze pożyczyli mi szybowiec na zawody.
Do każdej imprezy starannie się przygotowuje. Ale wielkiego stresu przed zawodami nie odczuwa. Szybownictwo traktuje głównie jako hobby, zabawę. Swoje i kolegów powietrzne eskapady lubi uwieczniać na filmach video.
– W czasach, gdy na kamerę nie mogłem sobie pozwolić, robiłem zdjęcia. Aparat instalowałem na przykład na końcówce skrzydła. W końcu zabrałem się za filmowanie. Daje mi to mnóstwo satysfakcji, zwłaszcza że na ogół spotykam się z pozytywnym odbiorem. Od paru znajomych, którzy wcześniej odstawili szybowce, usłyszałem, że po obejrzeniu tych moich filmików znów zamarzyło im się pooglądać świat z góry i wrócili do latania.
Szybowiec lepszy od samolotu
Z lataniem jest związany zawodowo. Pracuje jako pilot komunikacyjny w liniach Wizz Air. Tajniki pilotażu zgłębiał na Politechnice Rzeszowskiej.
– Najpierw studiowałem na Politechnice Warszawskiej, na Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa. Po dwóch latach kolega namówił mnie, aby przenieść się do Rzeszowa. Ta decyzja to był strzał w dziesiątkę. Gdyby nie studia z pilotażu, ciężko byłoby mi znaleźć zatrudnienie w lotnictwie komunikacyjnym.
Prowadzenie samolotu jest dziś prostsze niż dawniej. Większość czynności wykonuje autopilot, a nie człowiek. Komputery nadzorują pracę silników, parametry lotu, monitorują pogodę.
– Gdyby nie to, że pogoda płata figle, i gdyby nie usterki, których przewidzieć ani zaprogramować raczej się nie da, w kabinie podczas lotu mogłoby nie być nikogo – mówi z uśmiechem. – Pytanie tylko, co powiedzieliby na to pasażerowie…
Pytany o różnice między pilotowaniem samolotu i szybowca wyjaśnia: – To dwa różne sposoby latania. Samolot ma silnik, więc wystarczy dać gazu i… lecimy. Szybowiec natomiast stale ma tendencję do opadania na ziemię. I stale musimy myśleć, co zrobić, żeby utrzymać się w powietrzu. Szybowanie mimo wszystko sprawia mi większą frajdę. Zapewnia spokój ducha, odpręża.
Kapitał wiedzy i doświadczenia
Nasz rozmówca już dziś cieszy się na myśl o wyjeździe na szybowcowe mistrzostwa świata, które w tym roku odbędą się w USA. – W Stanach jeszcze nie byłem. Ponoć są tam super warunki do fruwania. W naszym środowisku o wymarzonej pogodzie mówi się nawet, że to "Teksas”.
Współpraca z Aeroklubem Mieleckim układa mu się dobrze i zamierza ją kontynuować. – Jestem już na takim etapie, że nie muszę za dużo wymagać od aeroklubu, ale jeśli tylko zgłaszam jakieś prośby czy potrzeby, w Mielcu zawsze mogę liczyć na życzliwość. Żałuję, że z racji odległości dzielącej Mielec od Warszawy i nawału obowiązków nie mogę bywać w aeroklubie tak często, jak bym chciał.
- Chcemy niedługo ściągnąć Karola do nas, planujemy zorganizować mu spotkanie z mieszkańcami miasta – zapowiada dyrektor Aeroklubu Mieleckiego, Zbigniew Świerczyński. – Mamy również nadzieję, że nasz utytułowany zawodnik pomoże nam kształcić adeptów sportu szybowcowego. Z takiego kapitału wiedzy i umiejętności grzechem byłoby nie skorzystać.
***
Nagrywane przez Karola Staryszaka filmy, o których mowa w tekście, są dostępne pod adresem: www.vimeo.com/karolek
Grupa EPML Spotters
Komentarze