Najlepszy sezon w karierze. Rozmowa z Marcinem Skalikiem
Marcin Skalik sprawił w tym sezonie sporo radości sobie i rodzimym pasjonatom sportów lotniczych. Zdecydowane sukcesy w imprezach krajowych i międzynarodowych pozwalają sadzić, że pilot Aeroklubu Częstochowskiego na dłużej zagości w czołówce najlepszych pilotów sportowych na świecie. Zapytaliśmy Marcina między innymi o wrażenia po mijającym sezonie i plany na kolejny.
Gracjan Respondek: Wicemistrzostwo świata, wicemistrzostwo Polski w lataniu precyzyjnym, mistrzostwo Polski w rajdowym. To Twój najlepszy sezon?
Marcin Skalik: Zdecydowanie. Przede wszystkim z uwagi na mistrzostwo świata w lataniu precyzyjnym. Jest to najważniejsza impreza całego sezonu. Wszyscy przygotowywali się głównie do tych zawodów. Ja, co oczywiste, również i udało się zdobyć srebrny medal. Z uwagi na wynik tej imprezy, uważam ten sezon za najlepszy. A jeżeli chodzi o krajowe zawody, to bywało różnie. Początek sezonu był średni. Nie mogłem złapać formy, plasowałem się w drugiej połowie pierwszej dziesiątki. Lepsze wyniki w krajowych zawodach zacząłem osiągać po rozpoczęciu przygotowań do mistrzostw świata. Z falą przeszedłem kolejne zawody – mistrzostwa Polski w Krośnie. Tam też bardzo dobrze mi się latało. Zdobyłem drugie miejsce. Niewiele brakło do złotego medalu. Zwieńczeniem był sezon rajdowy – mistrzostwo Polski. Tu akurat spodziewałem się dobrego wyniku. W tej klasie byliśmy faworytami. Udało się nam wygrać i zakwalifikować na mistrzostwa świata w lataniu rajdowym, które odbędą się w przyszłym roku w Portugalii.
Mówisz, że to Twój najlepszy sezon. Był trudny, czy wręcz przeciwnie?
Było coś, co mnie bardzo zaskoczyło. Po ubiegłym sezonie byłem przekonany, że sztukę lądowania opanowałem na bardzo wysokim poziomie. W tym roku, ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że mam w tym zakresie sporo do zrobienia. Nie lądowałem dobrze, a wręcz, uważam, bardzo słabo. Przez cały sezon w konkurencji lądowań ani razu nie udało mi się wylądować bez punktów karnych. Lądowaniem popsułem wynik w Danii. Poza tym elementem nie było większych niespodzianek. Przez cały okres przygotowań czułem lekki progres. W sytuacjach zaskakujących i trudnych pomagało zdobywane przez lata doświadczenie. Spokój i umiejętność opanowywania emocji pomogły wybronić się z niejednej trudnej sytuacji.
Po tym co mówisz wnioskuję, że latanie wymaga stalowych nerwów…
Trzeba mieć i stalowe nerwy i anielską cierpliwość. Nie trudno odczuć stres, gdy zdarzy się, że nie wiesz, dokąd lecisz, co masz dalej robić. Spokój jest niezbędny do tego, by wrócić na trasę z odpowiednim rytmem.
Jak wygląda Twój sposób przygotowywania się do sezonu? Jaki to jest tryb, ile lotów musisz wykonać, żeby dobrze przygotować się na mistrzostwa świata?
Sezon zaczynam od przeanalizowania kalendarza imprez. Do niego trzeba dostosować plan treningów. Od kilku sezonów wprowadziłem praktykę, że sam trenuję przed sezonem. Gdy po zimowej przerwie większość z marszu jedzie na pierwsze zawody, ja mam już za sobą wykonanych kilka lądowań. Przed sezonem, w okolicach świąt Wielkiej Nocy, robię sobie taki mały obóz przygotowawczy. To pozwala ocenić formę, ile lotów jest mi potrzebnych. Poza tym przed najważniejszą imprezą zwykle też trochę latam. Na przykład w tym roku przed zawodami w Danii przez dziesięć dni miałem swój samolot w Rudnikach i latałem. Może ten trening nie był aż tak bardzo wartościowy, bo zupełnie inne pogodowe warunki panowały wówczas w Polsce i Danii. W kraju ponad 30 stopni, ciężko było latać, bo warunki w powietrzu były bardzo zmienne. Natomiast w podczas mistrzostw w Danii było niespełna 20 stopni i strasznie silny wiatr, więc zupełnie inne lądowanie. Dlatego też trening ten nie spełnił swojej roli w stu procentach, choć na pewno był potrzebny. W Danii po prostu byłem w gazie. Takie są dwa moje główne założenia w przygotowaniach: przedsezonowa rozbiegówka, a przed najważniejszą imprezą przypomnienie pewnych kwestii.
Powiedz, gdzie się lata lepiej, w Polsce, czy za granicą? Ma to w ogóle jakiekolwiek znaczenie, jeżeli chodzi o wynik rywalizacji sportowej?
Za granicą zawsze jest ciekawiej. Inne ukształtowanie terenu, inny klimat, ktoś inny przygotowuje trasę, jest cała otoczka rywalizacji na najwyższym poziomie. Głównie po to się lata, żeby brać udział w międzynarodowych zawodach. Na takich imprezach ważna jest każda sekunda, każdy metr może zdecydować o ostatecznym wyniku. Dlatego osobiście uważam, że na zawodach międzynarodowych jest fajniej. Nie znaczy to, że trudniej. Z tym różnie bywa. U nas w Polsce mamy stabilny wysoki poziom. Na międzynarodowych zdarzało się, że poziom był wyśrubowany do granic możliwości, ale bywało i tak, że był zbliżony do naszych Jurajskich Zawodów Samolotowych – trasy łatwe i przyjemne.
Wyniki mówią same za siebie, ale czy na międzynarodowych zawodach, konkurencja ma świadomość, że polscy piloci to jedni z najlepszych na świecie?
Tak. Zdecydowanie tak.
Boją się was?
Bardzo. Starają się, żebyśmy przestali wygrywać i ostatnio im się to nawet udaje. Pilot z Francji wygrał w tym roku, ekipa francuska w ubiegłym miała najlepsze wyniki. Przy czym oni mają jednego zawodnika, my mamy całą drużynę na światowym poziomie. U nas każdy może wypalić z wynikiem rewelacyjnym, trafić z formą, przy odrobinie szczęścia zdobyć czempionat. Nie przesadzę, kiedy powiem, że na każdych mistrzostwach Polski mamy małe mistrzostwa świata. Polscy piloci są po prostu najlepsi.
Który to Twój sezon w Kadrze Narodowej?
Piąty.
Masz przywilej noszenia godła na piersi. Wyjątkowa sprawa.
To bardzo prestiżowe. Niesamowicie przyjemnie jest dokopać Niemcom, Francuzom, czy Anglikom, Czechom, Rosjanom. A usłyszeć „Mazurka Dąbrowskiego”? Coś niepowtarzalnego, chwila którą pamięta się przez całe życie. Po ostatnich zawodach w Danii, kiedy zdobyłem złoto w nawigacji, organizatorzy puścili mi aż cztery zwrotki. Wzruszające, przyjemne uczucie.
Pewnie po części jesteś już myślami w kolejnym sezonie. Najważniejsza impreza w przyszłym roku?
Portugalia. Zdecydowanie. W Polsce będziemy mieli wtedy kwalifikacje do mistrzostw precyzyjnych. To się układa naprzemiennie – kiedy najważniejszy sezon rajdowy jest za granicą, to w Polsce bijemy się o prymat w lataniu precyzyjnym. W kolejnym roku odwrotnie. Trzeba się będzie postarać zająć dobre miejsce w kraju i wywalczyć kwalifikację na mistrzostwa w lataniu precyzyjnym w Austrii w 2017 roku.
Czy w Kadrze Narodowej ma już miejsce wymiana pokoleniowa? Starzy mistrzowie ustępują młodzieży?
Ja bym tych starych wyjadaczy jeszcze nie skreślał. Oni nie powiedzieli zapewne ostatniego słowa. Na mistrzostwach w Danii młodzież rzeczywiście wyprzedziła starszych, ale przecież ci z olbrzymim doświadczeniem nie jadą na zawody w roli statystów. Pewnie jeszcze nie raz zobaczymy ich na podium.
Wiążesz swoją przyszłość z lataniem zawodowym, czy pozostaniesz jednak w kręgach sportowej rywalizacji i pasji?
Póki co przyjemność i sport. Szczęśliwe udaje się to tak zbilansować, że nie muszę dokładać. Przy medalach z największych imprez pojawiają się już jakieś pieniądze. Nieduże, ale zawsze coś. Teraz chyba właśnie jest czas żeby podjąć decyzję – latam zawodowo, albo zajmuję się inną działalnością. Dużo zależy od tego jak zareaguje rynek, czy otworzy się na nowych pilotów. Na razie idzie to niemrawo, zupełnie inaczej niż jeszcze dziesięć lat temu, gdy pracę dostawał każdy kto miał licencję. Chciałbym, bo latanie jest fajne. Można mieć z tego nie tylko przyjemność, ale i pieniądze.
Czego można Ci życzyć na kolejny sezon?
Żeby mnie nie rozpraszało nic za bardzo i żeby udawało mi się utrzymać koncentrację. To będzie klucz do kolejnych sukcesów.
Niech się więc tak stanie. Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
GR
Komentarze