Harrison Schmitt: Apollo był programem młodych ludzi
Przeciętny wiek 400 tys. inżynierów i naukowców, którzy pracowali przy programie Apollo wynosił ok. 25 lat. "Tego rodzaju programy wymagają wyobraźni, odwagi młodych ludzi. Kiedy ja byłem młody, nikt nawet poważnie nie mówił o podróży na Księżyc" - mówił dr Harrison Schmitt - ostatni człowiek, który chodził po powierzchni Księżyca.
Gdziekolwiek się nie pojawi, towarzyszą mu tłumy dziennikarzy i miłośników kosmosu. Jego autograf wart jest więcej niż niejednej gwiazdy rocka. Podczas wizyty w Podzamczu Chęcińskim na zawodach łazików marsjańskich - European Rover Challenge - właściwie przydałby mu się ochroniarz.
Ten osiemdziesięcioletni dziś naukowiec swoją sławę zawdzięcza trzem księżycowym "spacerom", które odbył między 11 a 14 grudnia 1972 roku. Wraz ze swoimi kolegami z misji Apollo 17 zebrał wówczas ponad 110 kg księżycowych skał i zrobił jedno z najsłynniejszych zdjęć Ziemi zwane „The Blue Marble”. Do dziś pozostaje ostatnim człowiekiem, który chodził po powierzchni Księżyca.
Astronauta NASA, członek załogi Apollo 17, geolog, a także jedyny naukowiec i ostatni człowiek, który chodził po powierzchni Księżyca - dr Harrison Schmitt podczas uroczystości otwarcia Europejskich Zawodów Łazików Marsjańskich - European Rover Challenge 2015.
(fot. PAP/ Michał Walczak 05.09.2015r.)
"Właściwie to mógłbym nieustannie dawać wykłady i udzielać się publicznie. Jednak nie robię tego zbyt często. Zdarza mi się to zaledwie kilka razy w roku. Przez większość swojego czasu jestem po prostu aktywny zawodowo: pracuję jako konsultant z branży kosmicznej, piszę i prowadzę swoje własne badania, jestem też dyrektorem firmy z branży kosmicznej" - opowiedział PAP o swoim obecnym życiu w roli "gwiazdy" światowej nauki.
Czy jest coś, co może "przebić" przebić pobyt na Księżycu. "Zawsze są jakieś góry do zdobycia: bycie pierwszą osobą na Marsie, małżeństwo, posiadanie rodziny..." - żartował Schmitt. Na świecie żyje zaledwie kilka osób, z którymi może dzielić tak unikalne doświadczenie jak pobyt na Srebrnym Globie, ale nie spotyka się z nimi zbyt często. "Widujemy się tylko od czasu do czasu na różnego rodzaju wydarzeniach, ale to wszystko. Rzeczywiście w swoim gronie porozumiewamy się pewnym kodem, którego nikt inny nie rozumie. Astronauci to jednak indywidualiści, każdy prowadzi swoje własne życie i - z kilkoma wyjątkami - nie utrzymujemy bliskich relacji" - wyjaśniał.
Lot w kosmos - jak wspominał - wiązał się z ogromnym wysiłkiem i nakładem pracy. "Ja sam trenowałem trzydzieści miesięcy" - mówił. Jednak poza tym przyszły astronauta otrzymuje ogromny ładunek wiary we własne możliwości i pomoc ludzi, którzy zaprojektowali statek kosmiczny. "Dzięki temu jedyna obawa, która może się pojawić przed lotem w kosmos to ta, czy uda się dobrze wykonać swoją pracę, czy wszystkie systemy zadziałają tak, jak powinny. Jeśli masz inne obawy lub towarzyszy ci strach, to znaczy, że nie jesteś jeszcze gotowy na udział w misji" - zaznaczył.
Schmitt nie ma też wątpliwości, że człowiek będzie odkrywał i eksplorował przestrzeń kosmiczną, że jeszcze "przespacerujemy się" po Księżycu, ale też po Marsie. Pytanie tylko, kiedy to się stanie i w jaki sposób takie wyprawy będą zorganizowane. "Ogromne ryzyko pracy w głębokim kosmosie wymaga specyficznej organizacji misji. Program Apollo w latach 60 i 70. pozwolił uczyć się, jak takie misje organizować, jak nimi zarządzać. To była istotna lekcja, z której wszyscy powinni skorzystać" - zaznaczył.
Człowiek jest - jego zdaniem - niezbędny w eksplorowaniu kosmosu. "Roboty nigdy nie zastąpią ludzkiego mózgu, który ciągle można +programować+ na nowo. Ciągle może uczyć się czegoś nowego i reagować na zmieniające się okoliczności. Robot, jeśli raz go zaprogramujemy, nie będzie w stanie zareagować na coś nieoczekiwanego, albo nawet tego nie rozpozna. Dla badania kosmosu bardzo ważna jest więc współpraca robotów i człowieka" - podkreślił.
Apollo - jak mówił - był programem młodych ludzi. Przeciętny wiek 400 tys. inżynierów i naukowców, którzy przy nim pracowali wynosił około 25 lat. "Tego rodzaju programy wymagają wyobraźni, odwagi młodych ludzi. Kiedy ja byłem młody, nikt nawet poważnie nie mówił o podróży na Księżyc, to była raczej sfera science fiction. Ja też nie myślałem o tym poważnie, dopóki NASA nie dopuściła do udziału w misjach kosmicznych naukowców. Młodzi konstruktorzy łazików marsjańskich są już dużo dalej niż ja, kiedy byłem w ich wieku" - powiedział.
Urodzony w 1935 r. Harisson Schmitt był astronautą ostatniej księżycowej misji programu Apollo (17) trwającej od 7 do 19 grudnia 1972 r. Badania na powierzchni Księżyca prowadził wspólnie z dowódcą Eugenem Cernanem. W tym czasie trzeci uczestnik misji Ronald Evans pilotował moduł dowodzenia na orbicie okołoksiężycowej. Astronauci trzykrotnie wychodzili na powierzchnię Księżyca, a wszystkie ich wyjścia trwały w sumie ponad 22 godziny. Na Ziemię zabrali około 110,52 kg próbek skał księżycowych, które wciąż jeszcze są badane przez naukowców z różnych stron świata.
To właśnie podczas tej misji astronauci wykonali z przestrzeni kosmicznej najpopularniejsze zdjęcie w pełni oświetlonej Ziemi, nazywane w literaturze „The Blue Marble”. Fotografia powstała mniej więcej pięć godzin po starcie. Widać na niej wyraźnie niemal całą Afrykę (z pomarańczowo-żółtą Saharą i ciemnozieloną strefą lasów równikowych), Półwysep Arabski, Antarktydę, Madagaskar i Ocean Indyjski.
PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska
ekr/ agt/
Komentarze