Przejdź do treści
Źródło artykułu

Ustawa umożliwiająca cywilnym samolotom korzystanie z wojskowych baz – o co w tym chodzi?

Zapraszamy do lektury listu napisanego przez jednego z naszych czytelników w odpowiedzi na informację przekazaną przez PAP o ustawie umożliwiającej cywilnym samolotom korzystanie z wojskowych baz.

"Zupełnie nie rozumiem intencji piszących tę notatkę (link do notatki pod listem - przyp. redakcji). Jeżeli jest adresowana do środowiska lotniczego, to obawiam się, że dyletancki styl obraża tych ludzi. Sądzę, że jednak nawet ludzie spoza, zwykli entuzjaści lotnictwa wyczuwają drwinę, a przecież nikt nie lubi, jak się z niego kpi.
 
Trzeba zacząć od pytania – jaka to jest nowelizacja Prawa lotniczego? Patrząc na to od strony Lotnictwa cywilnego – żadna. Na lotniska wojskowe (Lotnictwa Państwowego) latało się, lata i będzie się latało, jak w całym cywilizowanym świecie, w zależności od potrzeb. Owszem – bywały w przeszłości krótkie przerwy, ale wynikały one z tryumfu głupoty w konfrontacji z logiką. Tylko dlatego.
 
W trudno dostrzegalnym tle jest jednak inny, dużo poważniejszy problem. W Polsce sprzed NATO i UE te sprawy były dużo prostsze. Wojsko mówiło po polsku i rosyjsku, a ci przylatujący (w lwiej części z Układu Warszawskiego), co najmniej po rosyjsku. Ale gdy np. do Dęblina przylatywała jakaś delegacja np. lotnictwa  wojskowego Francji (z Akademii Lotniczej Salon de Provance), trzeba było „przytargać" na tę okoliczność wykwalifikowanego kontrolera, najlepiej z Warszawy. I tutaj mieliśmy już do czynienia ze swoistym paradoksem. Polskie załogi wojskowe (np. SPEC-Pułk, czy Pułk Lotnictwa Transportowego w Krakowie) posiadały „normalne" licencje cywilne i „hulały" po świecie, natomiast DKL –e tzw. kontrolerzy oprócz uprawnień wojskowych, nie posiadali żadnych innych, które byłyby (może nie najwłaściwsze słowo) kompatybilne z cywilnymi. I tak pozostało do dziś.

Co prawda jest spora grupa młodych dobrze wykształconych ludzi, z dobry językiem, którzy mogliby stosunkowo niewielkim nakładem sił stać się posiadaczami takich samych licencji, jak ich koledzy z Okęcia, Krakowa czy Gdańska, ale przełożeni przez co najmniej kilkanaście ostatnich lat nie zrobili niemalże nic, żeby tak się stało. To jest zmarnowany czas. Ustawa umożliwiająca cywilnym samolotom korzystanie z wojskowych baz jest nikomu niepotrzebnym „gniotem" Zapis – cytuję - obecnie w Polsce lądowanie cywilnego samolotu na wojskowym lotnisku możliwe jest tylko na nielicznych lotniskach, np. tych, przy których działają zarówno cywilne, jak i wojskowe porty lotnicze, jest nieprawdziwe i wprowadza w błąd. Nie ma takich lotnisk. Kiedyś były, teraz nie ma. Ale piszący Ustawę, albo o tym zapomnieli, albo też skrzętnie skrywają swą wieloletnia bierność w temacie wprowadzania istotnych zmian prowadzących do zunifikowania Służb Ruchu Lotniczego.

Na dzisiaj, na wszystkich wojskowych lotniskach powinni pełnić służbę licencjonowani kontrolerzy, posiadający te same uprawnienia co ich cywilni koledzy (dosłownie jak ich klony), powiększone o tzw. stricte część wojskową. To się nazywa zachowaniem najwyższych standardów bezpieczeństwa. Jeszcze kilka lat temu w Bydgoszczy funkcjonowały dwie służby kontroli – wojskowa i cywilna. Jak ta druga z powodu braku personelu, pomiędzy 10.00 a 15.00 nie funkcjonowała, to w tym czasie samoloty (nawet tureckie) były przyjmowane i odprawiane przez tych pierwszych, co przestało być tajemnicą podczas jakiejś rutynowej kontroli ULC. Robiono to z naruszeniem wszelkich możliwych przepisów. Wszyscy wiedzieli, ale dopóki sprawa nie wyszła na jaw, rozwiązanie dawało wygodę. Beneficjentów tego stanu rzeczy, jak się łatwo domyślić, było kilku. Zlekceważono wtedy moment w którym należało kwestie licencjonowania kontrolerów wojskowych wdrożyć i zakończyć, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nieformalnie (nie pierwszy zresztą raz) pokazali, jak  wiele potrafią i pozostawała tylko kwestia wypracowania odpowiednich procedur dla zunifikowania obu służb. Trudno wskazać winnych, ale nikt się wówczas tego nie podjął. Wielka szkoda. A wtedy żadna Ustawa nie byłaby potrzebna. Za to zyskałoby bezpieczeństwo.
 
Wrak Tu-154 ze Smoleńska, ze względu na tragiczne doświadczenia, proponowałbym przewieźć transportem kołowym. Ustawa nic nie zmieni na tamtejszym lotnisku i aż trudno, a nawet nie da się użyć takiego argumentu na „za". Chyba, że Smoleńsk „inkorporowano" na nowo do Najjaśniejszej, a my  o tym nic nie wiemy. Również obliczone z „mocy" Ustawy oszczędności, 36-37 mln zł rocznie, przyprawiają o zawrót głowy. Skąd takie liczby?
 
Wszystkim zaś, których interesuje temat Prawo lotnicze w Polsce polecam zapoznanie się z tą Ustawą  z roku 1962 (Dz. U. Nr 32, poz. 153). Skromność i prostota. Bez zamętu dla tzw. jasności. Takie ma być prawo".
  
Andrzej A. Urbański


Czytaj również:
Ustawa umożliwiająca cywilnym samolotom korzystanie z wojskowych baz - podpisana 

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony