Przejdź do treści
Źródło artykułu

Eksperci o F-16: to był dobry zakup

F-16 był dobrym wyborem dla polskich Sił Zbrojnych - oceniają eksperci. Siły Powietrzne dysponują "Jastrzębiami" od pięciu lat, pierwsze maszyny wylądowały w Polsce w listopadzie 2006 roku.

"Te samoloty to bez wątpienia nowa jakość i ogromna pozytywna wartość zmieniająca oblicze polskiego wojska. Są najlepszą rzeczą, jaką posiada aktualnie polska armia. Bardzo nowoczesna platforma cyfrowa i cały system obsługi, system uzbrojenia i związana z tym infrastruktura - śmiało można powiedzieć, że to światowa pierwsza liga" - ocenił Marcin Rogus, niezależny analityk obronności, były rzecznik prasowy Dowództwa Sił Powietrznych.

Według Rogusa F-16 był dobrym wyborem dla polskich Sił Zbrojnych. Jak zaznaczył, fakt, że wybraliśmy najnowszą wersję samolotu z bogatym wyposażeniem i wyjątkowo szerokim spektrum uzbrojenia może być jednak traktowany jako zbytnia rozrzutność; niewykluczone, że bardziej racjonalnym rozwiązaniem mógłby być zakup np. samolotów używanych i skromniejsze ich uzbrojenie.

Jak powiedział PAP zastępca redaktora naczelnego miesięcznika "Lotnictwo" Maciej Stanecki, minione pięciolecie pozwoliło pozytywnie zweryfikować możliwości F-16.

"W trakcie procedury przetargowej dyskutowano, czy F-16 rzeczywiście jest najlepszy i czy w najlepszym stopniu spełnia polskie wymagania. Różnego rodzaju ćwiczenia, przede wszystkim z partnerami z NATO, potwierdziły ogromne możliwości tego samolotu. Z tej perspektywy widać, że dokonaliśmy dobrego wyboru" - stwierdził.

"Dysponujemy samolotem, który należy do europejskiej a nawet światowej czołówki. Samolot F-16 wprowadził nową jakość do Sił Powietrznych. Zaczęliśmy eksploatować sprzęt najwyższej klasy, będący na bardzo wysokim poziomie technologicznym. Wprowadzenie samolotu wymagało istotnych zmian systemowych, począwszy od procesu szkolenia personelu latającego, naziemnego, skończywszy na gruntownej przebudowie infrastruktury" - dodał Stanecki.

Zdaniem Rogusa program F-16 nie przebiega bez potknięć. "W ramach programu F-16 zakupiliśmy zintegrowany system walki elektronicznej AIDEWS, który po pięciu latach od zakupu wciąż nie funkcjonuje i samoloty nie mogą być używane w misjach sojuszniczych. To kolejny przykład - z jednej strony dość beztroskiego zachowania Amerykanów, a z drugiej - niedostatecznie stanowczej postawy strony polskiej. W umowie międzyrządowej zgodziliśmy się, że rząd USA nie może zagwarantować działania operacyjnego systemu ani jego terminowej dostawy tak długo, jak system AIDEWS jest w fazie rozwoju" - wyjaśnił.

Rogus podkreślił, że polscy piloci szkolący się na F-16 przechodzą bardzo dobry cykl szkolenia oparty na amerykańskiej szkole lotniczej. Przypomniał, że liczba pilotów F-16 wciąż jest niewystarczająca; niepokojące jest też opuszczanie szeregów wojska przez kolejnych pilotów, którzy już odbyli bardzo kosztowne szkolenie.

Stwierdził, że szkolenie lotników w USA jest rozwiązaniem drogim i uciążliwym, jednak kursy odbywające się w Polsce wciąż nie są w stanie zabezpieczyć potrzeb szkoleniowych dla samolotu F-16. Jak zaznaczył, Polska wciąż nie ma odpowiedniego samolotu szkolenia zaawansowanego.

Także według Staneckiego rozwój szkolenia pilotów F-16 postępował nie bez problemów, ale - jak zauważył "przesiadaliśmy się z samolotów poprzedniej generacji na nowoczesną platformę bojową".

"Większość szkolenia na początku odbywała się w USA - dochodził problem bariery językowej oraz odległości. W miarę upływu czasu ten proces stawał się coraz bardziej sprawny i pozyskiwaliśmy coraz więcej pilotów. W miarę zaawansowania programu systematycznie przenosimy coraz więcej elementów szkolenia do Polski" - powiedział.

Pytany o medialne doniesienia dotyczące awaryjnego lądowania F-16 m.in. na warszawskim Okęciu, Stanecki stwierdził, że podczas pięcioletniej eksploatacji nie zdarzyło się nic, co potwierdziłoby tezę o wyjątkowej awaryjności maszyn.

"Informacje na temat awaryjnych lądowań F-16 były nadinterpretowane przez media. Należy pamiętać, że w początkowej fazie eksploatacji nowego sprzętu, nawet podejrzenie zaistnienia nieprawidłowości jest wystarczającym sygnałem do przerwania zadania i niekiedy awaryjnego lądowania. Oczywiście F-16 psują się, natomiast ich współczynnik awaryjności nie odbiega od norm" - podkreślił.

Według Rogusa ulokowanie bazy F-16 w Poznaniu-Krzesinach ze względu na związany z tym sąsiedztwem hałas od samego początku budził kontrowersje.

"Między oficerami Sił Powietrznych mówiło się nieoficjalnie, że lokalizacja F-16 w mieście jest mało logiczna i może wywołać problemy. Wielu z nas twierdziło, że miejscem lokalizacji bazy powinien być Powidz. Podkreślano to zwłaszcza w kontekście sytuacji baz lotniczych na zachodzie Europy, gdzie konfrontacje z ruchami ekologicznymi były przyczyną wielu poważnych problemów dla lotnictwa wojskowego" - powiedział.

Odnosząc się do opublikowanego na początku listopada raportu NIK informującego o nieprawidłowościach przy wyborze miejsca bazy dla F-16 i o kosztach związanych z odszkodowaniami dla mieszkańców okolicznych, Rogus przyznał, że obecnie zarówno pozostawienie bazy w obecnym miejscu, jak i przeniesienie lotniska z Poznania będzie oznaczać olbrzymie koszty dla budżetu państwa.(PAP)

rpo/ abr/ jbr/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony