Przejdź do treści
Puchar Czterech Lotnisk 2013

Podsumowanie tegorocznej edycji Pucharu Czterech Lotnisk

Pogoda w sezonie nieraz płatała figle. Niemniej, sezon przyniósł nam wiele pięknych pogód i okazji do oblecenia Pucharu Czterech Lotnisk. Łukasz Kolek jako pierwszy obleciał trasę Pucharu na Piracie i uplasowawszy się na pierwszej pozycji w czerwcu, wytrwał w niej do końca. Dzień po Łukaszu, trasę obleciał Marek Jóźwicki na Jantarze. Mimo, że oprócz tych dwóch przelotów w ramach naszych rozgrywek, miałam jeszcze doniesienia o kilku innych próbach, ze względów formalnych nie mogłam uznać ich do ogólnej klasyfikacji. Młodym pilotom, którzy tego dokonali, gratuluję.

Mimo kilkunastu zgłoszeń na początku sezonu oraz wielu uczestników Wiosennego Obozu Przelotowego w Lubinie, podczas którego jedna z tras także była trasą "PeCeeLową", mało było chętnych odważnych do przelecenia jej. A szkoda- malownicza, zróżnicowana trasa daje możliwość sprawdzenia się nie tylko na płaskim terenie, ale także daje szansę liźnięcia latania na lekko pagórkowatym terenie w okolicach Jeleniej Góry. Trasa obfituje w lądowiska i dobre pola, więc się nie ma czego bać 

Oficjalne wyniki:
1. Łukasz Kolek, Górska Szkoła Szybowcowa, 11.06.2013r., Pirat, 617 punktów
2. Marek Jóźwicki, Karkonoskie Stowarzyszenie Szybowcowe / Aeroklub Jeleniogórski, 12.06.2013r., Jantar, 552 punkty.

Gratulujemy!

Mam nadzieję na wpisanie Pucharu Czterech Lotnisk na stałe do kalendarza imprez Karkonoskiego Stowarzyszenia Szybowcowego. Zapraszam w przyszłym roku do zgłaszania się, uczestnictwa i... uważnego czytania Regulaminu 

Na koniec, Łukasz tak wspomina ten przelot:

"To był „Ten Dzień”, zapowiadany z resztą przez kierownika obozu już dobę wcześniej. Od samego rana Marek z uśmiechem od ucha do ucha szalał po okolicy. Już na śniadaniu było wiadomo że starty dzisiejszego dnia będą wcześnie....

Pogoda po przejściu w nocy frontu chłodnego faktycznie zapowiadała się doskonale. Nawet Wojsko tego dnia okazało się łaskawe nie blokując nadmiernie stref. Na odprawie rozdane zostały zadania: Dla „rowerów” dwa warianty 300ki. Lepsze maszyny otrzymały do oblecenia 500ki a Matthew zadanie specjalne.... (gdzieś w okolice Szczecina o ile mnie pamięć nie myli). Mnie do oblecenia przydzielona została 300ka po trasie Pucharu Czterech Lotnisk w kierunku Lubin -> Jelenia -> Zielona Góra -> Leszno -> Lubin. (Ponoć trudniejsza bo po górkach ale jakie to górki miedzy Lubinem a Jelenią).

Chwile po 11tej szybowce, wystawione jeszcze przed odprawą na start, zaczęły wzbijać się w powietrze, sprawnie holowane przez trzy czeskie Zliny.

Chwile po starcie już było wiadomo ze jest dobrze a zapowiadało się jeszcze lepiej. Elektronika i baterie przygotowane dzień wcześniej odwdzięczały się teraz bezawaryjną pracą. Choć na trasie do Jeleniej Góry ziała dziura w cumulusach coraz liczniej pokrywających niebo bez problemu dało się ją przeskoczyć czy oblecieć nawet wiekowym Piratem. Dobre stabilne noszenia gwarantowały bezstresową wycieczkę w stronę Karkonoszy. Po „zaliczeniu” Jeleniej udało się trafić komin zamykający „5-kę” i szybko udać w stronę Przylepu. Ten bok trójkąta sprawił mi trochę problemów. Pierwsze trzydzieści kilometrów było bezproblemowych. Potem piękny szlak od Bolesławca do Zielonej Góry, praktycznie zwalniający z konieczności krążenia, ciągną się jakieś 200m za granicą aktywnego poligonu i związanych z nim stref. Trzeba było przebijać się przez słabo pokryte chmurami okolice. Noszenia znacznie osłabły co zaowocowało opóźnieniami w locie. Dolot do lotniska w Zielonej Górze przebiegał już pod mocno rozlanymi w tym obszarze cumulusami nie dającymi satysfakcjonujących noszeń. Ostatecznie nad lotniskiem znalazłem się na jakichś 600m bez szans na znalezienie w okolicy czegokolwiek godnego uwagi. Parę kilometrów w stronę Leszna kończyły się jednak rozlane chmury a zaczynał teren dobrze oświetlony przez słońce. Wykręciwszy ile się dało nad lotniskiem, w myśl zasady ze na Obozie Przelotowym chodzi o przeloty a nie bezpieczne trzymanie się lotnisk, porzuciłem Przylep z nadzieją znalezienia czegoś w nasłonecznionej okolicy. W razie czego rejon obfituje w wiele miejsc do lądowania w terenie. Decyzja okazała się słuszna i choć wymagała długiej i żmudnej żebraniny na 500 metrach ostatecznie zaowocowała kominem sięgającym 1800m nad lotnisko. Godzina była już dosyć późna i strefy wojskowe zostały zwolnione co pozwoliło na kontynuowanie lotu na dużej wysokości. Po jednym dłuższym przeskoku szlak chmur prowadził już bezpośrednio do Leszna. Z wysokości 2000m z Leszna do Lubina lustro pokazywało dolot z prostej (na styk). Jednak jako że po drodze trafiło się jeszcze jedno fajne noszenie dokręcenie podstawy pozwoliło na bez stresowe dokończenie trasy i zameldowanie się nad lotniskiem na wysokości pozwalającej jeszcze na zabawę w nadlotniskowej termice.

Doczekawszy w powietrzu końca dnia termicznego wylądowałem jako jeden z ostatnich. Na ziemi przywitała mnie śmiejąca się twarz Marka. Właściwie gdyby nie uszy ograniczające nieznacznie szerokość uśmiechu kąciki ust za pewne spotkały by się gdzieś na potylicy. Tego dnia na obozie padło kilka 500tek chyba z sześć 300tek i ponad 600 km w wykonaniu kolegi z Australii. Marek jako kierownik imprezy miał pełne powody to zadowolenia tym bardziej że dzień ów wynagrodził z nawiązką długi czas niepogody który przeczekaliśmy na lotnisku."


Wiktoria Dwojak
koordynator Pucharu Czterech Lotnisk

Źródło: Puchar Czterech Lotnisk

FacebookTwitterWykop

Nasze strony